Psychobiologia,  Rozwój duchowy

Przez chorobę do samopoznania cz. 11. Nerki a partnerstwo.

Jak się mają nerki do partnerstwa?

Nerki w organizmie człowieka reprezentują partnerstwo. Bóle i choroby nerek występują zawsze wtedy, gdy przeżywamy konflikty z partnerem. Partnerstwo w tym wypadku nie odnosi się do sfery seksu, lecz do stosunków z bliźnimi w ogóle. Sposób traktowania drugiego człowieka najlepiej uwidacznia się w związku partnerskim, ale można go przenieść i na inne osoby, z którymi się spotykamy.

Ja i mój cień. Czego mi brakuje?

W celu lepszego zrozumienia zależności między nerkami, a partnerstwem przyjrzyjmy się najpierw psychicznemu podłożu partnerstwa. Biegunowość naszej świadomości powoduje, że nie uświadamiamy sobie siebie jako całości, lecz identyfikujemy się zawsze z jakimś fragmentem swojej osobowości. Ten fragment nazywamy swoim ja. To, czego nam brak, to nasz cień, którego -nie znamy. Droga, jaką podąża człowiek, jest drogą do rozszerzania swej świadomości. Człowiek wciąż jest zmuszany do uświadamiania sobie nieświadomych aspektów swej osobowości i integrowania ich ze świadomą osobowością. Ten proces skończy się z chwilą, gdy osiągniemy pełną świadomość – gdy będziemy „wyleczeni”.

Jestem pełnią, jestem kompletna, jestem całością.

Człowiek pełny to człowiek androgyniczny tzn. taki, w którego psychice elementy męski i żeński połączyły się w jedność. Androgynizmu nie należy mylić z obojnactwem. Jest oczywiste, że androgynizm odnosi się do psychiki, podczas gdy ciało zachowuje swoją płeć. Świadomość jednak już się z nią nie utożsamia (podobnie jak to się dzieje w przypadku małego dziecka, które ma określoną płeć, ale się z nią nie identyfikuje). Androgynizm znajduje zewnętrzny wyraz w celibacie i w ubiorze księży i zakonników.

Być mężczyzną to znaczy utożsamiać się z męskim biegunem swej duszy, przez co pierwiastek żeński automatycznie przesuwa się w sferę cienia. Być kobietą zaś, to znaczy utożsamiać się z żeńskim biegunem swej duszy, przez co biegun męski usuwa się w sferę cienia. Nasze zadanie polega na uświadomieniu sobie swego cienia. Możemy to jednak uczynić wyłącznie poprzez projekcję. Musimy szukać na zewnątrz tego, czego nam brak, choć tak naprawdę tkwi to w nas.

Odbicie w lustrze drogą do poznania siebie.

Może się to na pozór wydawać paradoksalne, a więc trudne do zrozumienia. Poznanie wymaga jednak oddzielenia podmiotu od przedmiotu. Wprawdzie oko, na przykład, widzi, ale nie może zobaczyć siebie – do tego potrzebuje projekcji na powierzchni lustra. W takiej samej sytuacji znajdujemy się my, ludzie. Mężczyzna może sobie uświadomić swój żeński fragment duszy (Jung nazywa go animą) tylko poprzez projekcję na jakąś konkretną kobietę – kobieta poprzez projekcję na jakiegoś konkretnego mężczyznę.

Możemy wyobrazić sobie cień warstwowo. Istnieją bardzo głębokie warstwy, które przejmują nas grozą i budzą w nas lęk, istnieją też takie, które leżą pod powierzchnią i czekają, by je wydobyć. Jeśli teraz spotkam osobę, która reprezentuje to, co u mnie jest położone w górnej warstwie cienia, zakochuję się w niej. Ostatnie słowo, niej, można odnieść zarówno do drugiej osoby, jak i do warstwy własnego cienia, gdyż koniec końców jest to to samo.

Partner, a niezintegrowane aspekty naszego cienia.

To bowiem, co kochamy lub czego nienawidzimy w drugiej osobie, znajduje się ostatecznie zawsze w nas samych. Mówimy o miłości wtedy, gdy ktoś inny odbija niczym lustro ten obszar cienia, który chcielibyśmy sobie uświadomić, gdy zaś ktoś odbija bardzo głęboką warstwę naszego cienia, której nie chcielibyśmy w sobie dostrzec, nienawidzimy go.

Uważamy inną płeć za atrakcyjną, ponieważ jest tym, czego nam brakuje. Często się jej lękamy, gdyż jest czymś nieznanym. Spotkanie z partnerem jest spotkaniem z nieznanym nam, nieświadomym aspektem naszej duszy. Gdy ten mechanizm odzwierciedlania sfery własnego cienia przez drugą osobę stanie się dla nas jasny, ujrzymy wszystkie problemy wynikające z partnerstwa w nowym świetle. Wszystkie trudności, jakie mamy w stosunkach z naszym partnerem, są trudnościami, jakie mamy sami ze sobą.

Nasz stosunek do nie uświadamianych treści naszej osobowości jest zawsze ambiwalentny – z jednej strony nas pociąga, z drugiej napawa lękiem. Podobnie ambiwalentny jest najczęściej nasz stosunek do partnera – kochamy go i nienawidzimy zarazem, chcemy go mieć na własność, a zarazem uwolnić się od niego, uważamy, że jest cudowny i przerażający równocześnie.

Przyciąganie przeciwieństw szansą do rozwoju.

We wszystkich działaniach i utarczkach, jakie składają się na partnerstwo, zawsze zmagamy się ze swoim cieniem. Dlatego zazwyczaj łączą się ludzie o przeciwnych usposobieniach. Przeciwieństwa się przyciągają – o tym wie każdy; a mimo to dziwimy się wciąż na nowo, że „właśnie tych dwoje jest ze sobą, choć wcale do siebie nie pasują”. Pasują tym bardziej, im większe są między nimi różnice.

Partnerstwo dwojga bardzo podobnych osób wydaje się wprawdzie bezpieczne i jest wygodniejsze, ale niewiele wnosi w rozwój obu stron. W partnerze odbija się wtedy tylko świadoma treść naszej osobowości, a to jest zbyt łatwe i nudne. Obie osoby uważają się wzajemnie za cudowne i dokonują projekcji wspólnego cienia na otoczenie, którego potem wspólnie unikają. Owocne w partnerstwie są właśnie starcia, gdyż tylko rozpoznając własny cień poprzez partnera, można się do siebie zbliżyć.

Partnerstwo idealne.

W przypadku idealnymi partnerami są dwie osoby, które uświadamiają sobie swoją całość albo też – abstrahując od przypadku idealnego – stały się zdrowsze, gdyż rozpoznały nieświadome aspekty swej osobowości i zintegrowały je ze świadomością. Nie jest to więc gruchająca para kochanków, w której jedno nie może żyć bez drugiego.

Stwierdzenie, że ktoś nie może żyć bez drugiej osoby, świadczy jedynie o tym, że ktoś ze zwykłego wygodnictwa (można by też powiedzieć: tchórzostwa) wykorzystuje partnera do tego, by pozwolić żyć własnemu cieniowi, nie próbując nawet rozpoznać projekcji i zintegrować jej ze świadomością. W takich wypadkach (a jest ich większość!) również partner nie pozwala, by druga osoba się rozwijała, gdyż w ten sposób zostałyby zakwestionowane role, do których przywykł. Jeśli jeden z partnerów podda się psychoterapii, drugi skarży się, że tak bardzo się zmienił… („Chcieliśmy przecież tylko, żeby zniknęły symptomy.”)

Partnerstwo osiąga swój cel wtedy, gdy nie potrzebuje się już drugiej osoby. Tylko w takim wypadku można mówić o poważnym potraktowaniu obietnicy „wiecznej miłości”. Miłość jest aktem świadomości i oznacza otwarcie granicy własnej świadomości na to, co się kocha, po to, by się z tym zespolić. A to może nastąpić dopiero wtedy, gdy wszystko to, co reprezentuje partner, przyjmie się w swoje wnętrze lub też – mówiąc inaczej – gdy wycofa się wszystkie projekcje i zintegruje je ze świadomością. Tym samym osoba jako płaszczyzna projekcji staje się pusta – nie przyciąga ani nie odpycha – a miłość staje się wieczna, to znaczy niezależna od czasu, gdyż urzeczywistniana we własnej duszy.

Forma czy treść.

Tego rodzaju rozważania zawsze wywołują lęk w ludziach, którzy tkwią ze swymi projekcjami mocno w świecie materialnym. Miłość kojarzą z formą, w jakiej się przejawia, zamiast z treściami świadomości. Przy takiej postawie przemijalność wszystkiego, co doczesne, staje się zagrożeniem i człowiek żywi nadzieję, że odnajdzie swoich „ukochanych bliskich” na tamtym świecie. Nie zauważa przy tym, że tamten świat jest zawsze tutaj. Tamten świat jest obszarem poza formami materialnymi. Wystarczy jedynie wszystko, co widoczne, przetransponować do świadomości, by znaleźć się poza formami. Wszystko, co widoczne, jest tylko parabolą; dlaczego w przypadku człowieka miałoby być inaczej?

Świat, który widzimy, musi poprzez nasze życie stać się zbędny – to samo odnosi się do naszego partnera. Problemy wynikają tylko wtedy, gdy dwoje ludzi w różny sposób „wykorzystuje” swoje partnerstwo, gdy jeden przetwarza swoje projekcje i wycofuje je, a drugi tkwi w nich po uszy. Nadejdzie wtedy taki moment, gdy jeden z partnerów uniezależni się od drugiego, podczas gdy drugiemu pęknie serce. Jeżeli obie strony będą tkwić w projekcjach, przeżyjemy miłość aż po grób, a później wielki smutek, gdy zabraknie nam drugiej połowy! Chwała temu, kto zdoła pojąć, że człowiekowi nie można odebrać tylko tego, co urzeczywistnił w sobie samym. Dopóki miłość jest skierowana i na inne obiekty, nie osiągnęła swego celu.

Nerki – odpowiednik kontaktu i partnerstwa.

Aby móc prześledzić analogiczne procesy zachodzące w nerkach, trzeba dokładnie znać strukturę partnerstwa. W organizmie ludzkim znajdują się zarówno organy pojedyncze (np. żołądek, wątroba, trzustka, śledziona), jak i parzyste (np. płuca, jądra, jajniki i nerki). Jeśli przyjrzymy się narządom parzystym, zauważymy, że wszystkie mają pewne odniesienia do tematu „kontakt” i „partnerstwo”.

Płuca reprezentują niezobowiązujący obszar kontaktu i komunikowania się, podczas gdy jądra i jajniki, jako organy płciowe, reprezentują seksualność. Nerki natomiast są odpowiednikiem partnerstwa w sensie ścisłych kontaktów międzyludzkich. Te trzy obszary odpowiadają zresztą również trzem starogreckim określeniom miłości: philia (przyjaźń), eros (miłość zmysłowa) i agape (stopniowe jednoczenie się ze wszystkim).

Centralna stacja filtrów.

Wszystkie substancje, jakie wchłaniamy, dostają się ostatecznie do krwi. Nerki pełnią rolę centralnej stacji filtrów. Muszą poznać, które substancje organizm może przyswoić i przetworzyć, a które trzeba wydalić jako produkty rozpadu i trucizny. Aby sprostać temu niełatwemu zadaniu, mają do dyspozycji różne mechanizmy, które dla uproszczenia sprowadzimy do dwóch zasadniczych funkcji:

  • pierwszy etap filtrowania odbywa się na zasadzie mechanicznego sita, które wychwytuje cząstki od pewnej wielkości. Oczka tego sita są na tyle duże, żeby najmniejsza cząsteczka białka (albumina) mogła jeszcze zostać zatrzymana.
  • Drugi, znacznie bardziej skomplikowany etap, opiera się na połączeniu osmozy z zasadą przeciwprądu. Mówiąc najogólniej, osmoza polega na wyrównaniu ciśnień dwóch płynów rozdzielonych błoną półprzepuszczalną i wyrównaniu stężeń zawartych w nich substancji. Zasada przeciwprądu powoduje, że płyny o różnym stężeniu przepływają obok siebie w przeciwnych kierunkach, przez co nerki w razie potrzeby mogą wydzielić wysoko skoncentrowaną urynę (np. poranny mocz). W osmozie chodzi ostatecznie o to, by zachować ważne dla organizmu sole, od których uzależniona jest między innymi równowaga zasadowo-kwasowa.

Harmonia i równowaga.

Laicy najczęściej nie zdają sobie sprawy, jak ważna dla życia jest ta równowaga, wyrażająca się współczynnikiem pH. Wszystkie reakcje biochemiczne (na przykład wytwarzanie energii, synteza białkowa) zależą od stabilnego współczynnika pH. Dzięki temu krew utrzymuje się w środku między zasadami a kwasami, między jin a jang. Podobnie każde partnerstwo polega na próbie utrzymania w harmonijnej równowadze obu biegunów, męskiego (jang, kwaśny) i żeńskiego (jin, zasadowy). Tak jak nerki dbają o równowagę między kwasami a zasadami, tak partnerstwo dba o to, by związek z drugim człowiekiem zmierzał w kierunku zespolenia.


Druga (lub „lepsza”) połowa kompensuje swoim istnieniem to, czego brakuje pierwszej. Największym niebezpieczeństwem w partnerstwie jest jednak zawsze wiara, że konfliktowe i kontrowersyjne sposoby zachowania są jedynie problemem partnera, a ze mną nie mają nic wspólnego. Jeśli to błędne mniemanie przeniesie się na płaszczyznę somatyczną, nerki przepuszczą przez systemy filtrów ważne dla życia substancje (białko, sole), tracąc w ten sposób na rzecz świata zewnętrznego istotne dla swego rozwoju elementy (dzieje się tak na przykład w zapaleniu kłębuszków nerkowych). Nerki przejawiają w ten sposób tę samą nieumiejętność rozpoznania ważnych dla siebie substancji co psychika, która nie rozpoznaje ważnych problemów jako własnych i pozostawia je partnerowi. Tak jak człowiek powinien rozpoznać siebie w partnerze, tak i nerki powinny rozpoznać „obce”, pochodzące z zewnątrz substancje jako ważne dla własnego rozwoju.

Picie i nawiązywanie kontaktów.

O tym, jak silny jest związek nerek z problematyką „partnerstwa” i „umiejętnością nawiązywania kontaktów”, świadczą również pewne nawyki z codziennego życia. Przy wszystkich okazjach, w których ludzie nawiązują ze sobą kontakt, znaczącą rolę odgrywa picie. Nic dziwnego, picie bowiem stymuluje „organ kontaktu”, jakim są nerki, a tym samym ułatwia nawiązywanie kontaktu psychicznego. Staje się on jeszcze silniejszy, gdy osoby pijące stukają się kieliszkami. Również przejście z pełnej dystansu formy „pan” na bezpośrednią „ty” jest niemal zawsze połączone z rytuałem raczenia się trunkiem. Trudno byłoby sobie wyobrazić nawiązywanie kontaktów bez picia – czy to będzie spotkanie towarzyskie, czy festyn – zawsze trunek dodaje odwagi koniecznej do zawarcia nowych znajomości. Z niezadowoleniem więc obserwują pijący osobę niepijącą, gdyż kto pije mało lub wcale, pokazuje, że nie chce pobudzić swych organów odpowiedzialnych za kontakty, a więc chce zachować dystans wobec otoczenia.

Przy wszystkich takich okazjach preferuje się napoje moczopędne, jak kawa, herbata i alkohol, które szczególnie silnie pobudzają nerki. (Drugie miejsce na spotkaniach towarzyskich zajmuje palenie, które stymuluje drugi organ odpowiedzialny za kontakty, płuca. Wiadomo skądinąd, że w towarzystwie człowiek pali więcej niż w samotności.) Kto dużo pije, okazuje w ten sposób wolę kontaktu, ale istnieje przy tym ryzyko, że pozostanie na etapie środka zastępczego.

Kamienie nerkowe i kolka nerkowa.

Kamienie nerkowe tworzą się w wyniku wytrącania i krystalizowania substancji występujących w nadmiarze w moczu (np. kwas moczowy, szczawiany wapnia, fosforany wapnia). Oprócz odpowiedzialnych za to warunków otoczenia groźba tworzenia się kamieni łączy się z ilością wypijanych płynów.

Duża ilość płynów obniża koncentrację danej substancji i powoduje łatwiejsze jej rozpuszczanie się. Jeśli jednak utworzy się kamień, przepływ zostaje uniemożliwiony, co może doprowadzić do kolki. Kolka to próba naszego ciała wypchnięcia kamienia na zewnątrz za pomocą ruchów perystaltycznych moczowodu. Towarzyszący temu straszliwy ból porównywalny jest z bólem porodowym. Powoduje niepokój i konieczność ruchów. Jeśli kolka nie wystarczy, by przesunąć kamień, lekarz każe pacjentowi wykonywać skoki, by w ten sposób przyspieszyć przesunięcie się kamienia. Następnie zaleca mu spokój, ciepło i obfitość napoi, co ma przyspieszyć poród kamienia.

Symbolika kamienia i kolki nerkowej.

Źródło:https://leki.pl/poradnik/kamienie-nerkowe-sposoby-leczenia-i-przeciwdzialanie/

Nietrudno dostrzec analogie na płaszczyźnie psychicznej. Kamień blokujący przepływ składa się z substancji, które właściwie powinny zostać wydalone, gdyż nie przyczyniają się do rozwoju ciała. To tak jak z tematami, które piętrzą się, choć dawno już powinniśmy się ich pozbyć, bo nie wnoszą niczego w nasz rozwój. Jeśli jednak trzymamy się kurczowo nieważnych i dawno nieaktualnych tematów, blokują one nasz rozwój i powodują spiętrzenie. Kolka zmusza chorego do ruchów, których nie chciał wykonać, a lekarz żąda od pacjenta tego, co powinien robić: skoków. Dopiero wyskoczenie z tego, co zastarzałe, może przywrócić tok rozwoju i uwolnić to, co zalega (kamień).

Kamica nerkowa a płeć.

Statystyki podają, że mężczyźni częściej chorują na kamicę nerkową niż kobiety. Takie tematy, jak „harmonia” i „partnerstwo” są trudniejsze do zrealizowania dla mężczyzny niż dla kobiety, której z natury są bliższe. Z kolei dla kobiety większy problem stanowi agresywne działanie, bliższe naturze męskiej. Statystycznie potwierdza to częstotliwość występowania kamieni żółciowych u kobiet. Środki terapeutyczne stosowane w czasie ataku kolki nerkowej odpowiadają zasadom pomocnym przy rozwiązywaniu problemów z harmonią i partnerstwem. Ciepło to wyraz miłości i sympatii, rozluźnienie skurczonych naczyń to znak otwarcia się, wreszcie podawanie płynów to przywracanie wszystkiemu płynności i wprawianie w ruch.

Marskość nerek – sztuczna nerka.

Kres rozwoju następuje wtedy, gdy wszystkie funkcje nerek ustają i trzeba je zastąpić maszyną, sztuczną nerką, która przejmuje ważne życiowe zadanie oczyszczania krwi (dializa).

Gdy człowiek nie był zdolny rozwiązać swoich problemów z żywym partnerem, partnerem staje się maszyna. Jeśli żaden partner nie był wystarczająco doskonały i niezawodny lub też chęć wolności i niezależności była zbyt dominująca, człowiek znajduje w sztucznej nerce partnera idealnego i doskonałego, gdyż bez żadnych roszczeń i wymagań wiernie i niezawodnie robi to, czego się od niego żąda. Za to jest się od niego całkowicie zależnym. Co najmniej trzy razy w tygodniu trzeba się z nim spotykać w szpitalu lub – jeśli można sobie pozwolić na własne urządzenie – śpi się noc w noc wiernie u jego boku. Nie można się nigdy od niego za bardzo oddalić i być może w ten sposób chory przekonuje się, że nie istnieje partner idealny, dopóki samemu nie jest się idealnym.


Jeśli coś dzieje się z naszymi nerkami, powinniśmy zadać sobie następujące pytania:

  1. Jakie mam problemy w dziedzinie partnerstwa?
  2. Czy mam skłonności do tego, by tkwić w projekcji, uważając błędy mego partnera wyłącznie za jego problem?
  3. Czy aby nie zapominam o tym, by we wszystkich zachowaniach partnera odkrywać siebie?
  4. Czy trwam przy starych problemach, utrudniając w ten sposób tok swego rozwoju?
  5. Do jakich skoków chce mnie w istocie zmusić kamień w nerce?

W kolejnym artykule – Pęcherz i choroby pęcherza Objawy psychosomatyczne i ich znaczenie.

Poprzedni odcinek przeczytasz tutaj: https://zgodanatocojest.pl/przez-chorobe-do-samopoznania-cz-10-skora-wysypki-swiad-luszczyca-znaczenie-objawow-psychosomatycznych/

Jeżeli uważasz, że zamieszczane przeze mnie treści są ciekawe zostaw proszę komentarz, subskrybuj i poleć znajomym. Będę Ci ogromnie wdzięczna.

Zapraszam na konsultacje indywidualne Kontakt

%d bloggers like this: