Psychobiologia,  Rozwój duchowy

Przez chorobę do samopoznania cz. 13. Seksualność i ciąża.

W dzisiejszy odcinku o umiejętności przyjmowania, otwarcia się i chronienia w sobie. O zgodzie i niezgodzie na własną seksualność, kobiecość i macierzyństwo oraz skutkach tej zgody lub niezgody manifestującej się w ciele fizycznym. Zaburzenia miesiączkowania, bolesne miesiączki, poronienie, nudności i wymioty w ciąży, ciąża urojona.

Permanentny stan szczęścia i jedności.

Seksualność jest najszerszą płaszczyzną, na której ludzie w praktyce konfrontują się z zasadą biegunowości. Tutaj każdy odczuwa swoją niedoskonałość i szuka tego, czego mu brakuje. Zespala się cieleśnie ze swym biegunem przeciwnym i doświadcza w tym zespoleniu nowego stanu świadomości, który nazywa orgazmem. Stan ów uważa za kwintesencję szczęścia. Ma on tylko jedną wadę: nie da się zatrzymać w czasie. Staramy się więc zrekompensować sobie ów mankament częstotliwością doznań. Niezależnie od tego, jak krótka jest chwila szczęścia, sygnalizuje nam ona, że istnieją jeszcze takie formy świadomości, które mają jakościową przewagę nad naszym „normalnym” stanem świadomości. To poczucie szczęścia nie pozwala człowiekowi spocząć, każe mu bezustannie poszukiwać czegoś nowego.

Seksualność odsłania więc już pierwszą połowę tajemnicy: gdy dwa bieguny zjednoczą się w jeden, rodzi się poczucie szczęścia. A więc szczęście to „jedność”. Brakuje teraz tylko drugiej części tajemnicy, która zdradzi nam, jak można w tym stanie świadomości, w tym szczęściu, trwać wiecznie. Odpowiedź jest prosta: dopóki zespolenie dwóch przeciwieństw następuje tylko na poziomie ciała (seksualność), wynikający z niego stan świadomości (orgazm) jest ograniczony w czasie, gdyż ciało podlega zasadzie czasu. Od ograniczenia czasowego można się uwolnić dopiero wtedy, gdy nastąpi zespolenie również w świadomości – jeśli uda nam się osiągnąć jedność na poziomie świadomości, osiągniemy stan wiecznej, to jest nie ograniczonej w czasie, szczęśliwości.

Ścieszka jogi i łączenie przeciwieństw.

Od zrozumienia tego faktu zaczyna się ezoteryczna ścieżka, nazywana na wschodzie również ścieżką jogi. Joga to słowo sanskryckie oznaczające tyle co ujarzmienie (por. łacińskie jugum = jarzmo). Jarzmo łączy zawsze pewną dwoistość w jedność: dwa woły, dwa wiadra itd… Joga to sztuka zespalania dwoistości.

Ponieważ seksualność zawiera w sobie wzorzec naszych dążeń, przedstawiając go na płaszczyźnie dostępnej każdemu, we wszystkich epokach chętnie używano jej w sensie metaforycznym. Dziś jeszcze zaszokowany turysta może podziwiać w świątyniach wschodnich pornograficzne – w jego mniemaniu – rysunki, gdy tymczasem wykorzystano w nich jedynie seksualne zespolenie postaci dwóch bóstw, by symbolicznie przedstawić wielką tajemnicę łączenia się przeciwieństw.

Seksualność i duchowość. Ciało i duch.

Do właściwości teologii chrześcijańskiej należy potępianie cielesności, a więc i seksualności, w rezultacie czego my, jako dzieci kultury ukształtowanej przez chrześcijaństwo, uważamy płeć i dążenia duchowe za wielkie, nie dające się pogodzić sprzeczności (oczywiście symbolika seksualna nie zawsze była chrześcijanom obca, jak dowodzą tego na przykład „modlitwy oblubienic Chrystusa”).

W niejednej grupie uważającej się za „ezoteryczną” wciąż jeszcze podtrzymuje się myślenie w kategoriach sprzeczności ciała i ducha. W takich kręgach myli się pojęcie transmutacji z pojęciem wypierania. Wystarczyłoby jednak zrozumieć zasadę ezoteryzmu „jak na górze, tak na dole”. Wynika z niej, że tego, czego człowiek nie potrafi na dole, tym bardziej nie zdoła zrealizować na górze. Kto zatem ma problemy seksualne, powinien starać się je rozwiązać na poziomie ciała, zamiast szukać uzdrowienia w przekleństwie – zjednoczenie przeciwieństw na „wyższych” poziomach jest o wiele trudniejsze.

Patrząc z tego punktu widzenia, można łatwiej zrozumieć, dlaczego Freud prawie wszystkie problemy ludzkie sprowadzał do seksualności. Takie rozumowanie jest całkowicie uzasadnione, ma tylko jeden drobny błąd formalny. Freud (i wszyscy, którzy rozumują podobnie) nie uczynił ostatniego kroku z płaszczyzny konkretnej manifestacji do kryjącej się za nią zasady.

Seksualność bowiem to tylko jedna z możliwych form przejawiania się zasady „biegunowości” czy też „jednoczenia przeciwieństw”. Na tę tak wyabstrahowaną formę mogliby przystać również krytycy Freuda: wszystkie problemy ludzkie dają się sprowadzić do biegunowości i próby zjednoczenia przeciwieństw (tą drogą szedł także Carl Gustav Jung).

Prawdą jest również, że większość ludzi uczy się, przeżywa i przetwarza problemy biegunowości na płaszczyźnie seksu. Z tej to przyczyny seksualność i partnerstwo dostarczają głównego materiału do konfliktów między ludźmi – cóż to za trudny temat ta „biegunowość”, która tak długo doprowadza człowieka do rozpaczy, aż wreszcie osiągnie on jedność.

Czy potrafisz przyjąć?

Krwawienie miesięczne to objaw kobiecości, płodności, skłonności do przyjęcia. Kobieta jest podporządkowana temu rytmowi. Musi się do niego dostosować z wszystkimi jego ograniczeniami. Mówiąc o dostosowaniu się, dotykamy centralnego problemu kobiecości – zdolności do całkowitego oddania się.

Mówiąc o kobiecości, mamy na myśli zasadę żeńskiego bieguna świata, nazywaną na przykład przez Chińczyków jin, którą według alchemików symbolizuje księżyc, według psychologów głębi zaś – woda. Z tego punktu widzenia patrząc, każda kobieta jest tylko konkretną formą przejawiania się archetypu kobiecości. Zasadę żeńską określa zdolność do przyjmowania. W I-Cing mówi się: „Tworzenie to domena męskości, przyjmowanie – kobiecości”. A w innym miejscu: „Ten, kto przyjmuje, daje najwięcej”.

Zdolność do całkowitego oddania się jest główną cechą kobiecości, podstawą wszystkich innych umiejętności – otwarcia się, przyjmowania, chronienia w sobie. Zdolność do całkowitego oddania oznacza równocześnie rezygnację z działania. Spójrzmy na archetypowe symbole kobiecości: księżyc i wodę. Oba są bierne – w przeciwieństwie do swoich kontrbiegunów: słońca i ognia. Nie świecą i nie oddają ciepła. Dlatego są zdolne do przyjmowania światła i ciepła, do wpuszczania ich w siebie i odbijania ich. Woda nie rości sobie pretensji do posiadania własnej formy – przyjmuje każdą, dostosowuje się, poddaje.

Mówiąc o dwóch biegunach, jakimi są słońce i księżyc, ogień i woda, zasada żeńska i męska, nie dokonujemy wartościowania. Byłoby to pozbawione sensu, skoro każdy biegun stanowi zaledwie połowę – brak mu drugiego, by utworzyć całość. Ten stan można osiągnąć dopiero wtedy, gdy oba bieguny w pełni reprezentują swoją odrębną specyfikę. W argumentacji stosowanej przez orędowników równouprawnienia zbyt łatwo zapomina się o tej archetypowej zasadzie.

Absurdem byłoby, gdyby woda skarżyła się, że nie potrafi grzać i świecić, i czuła się z tego powodu mniej wartościowa. Właśnie dlatego, że nie może grzać, może przyjmować ciepło, co z kolei jest niemożliwe w przypadku ognia. Przez to jednak ani woda nie jest gorsza od ognia, ani ogień od wody. Są po prostu inne. Dzięki tej odmienności biegunów powstaje napięcie, które zwie się „życiem”. Likwidując bieguny, nie osiągamy połączenia przeciwieństw. Kobieta, która w pełni zaakceptowała swoją kobiecość, nigdy nie będzie czuła się „mniej wartościowa”.

Zaburzenia miesiączkowania.

„Niepogodzenie się” z własną kobiecością jest natomiast przyczyną większości zaburzeń miesiączkowania albo innych symptomów wynikających z seksualności. Zdolność do oddania się, pogodzenia ze sobą jest zawsze czymś trudnym, gdyż wymaga rezygnacji ze swojej woli, z dominacji własnego ego. Musimy coś ze swego ja ofiarować, poświęcić, oddać jakąś część siebie – podobnie jak wymaga tego od kobiety jej cykl miesięczny. Oddając swoją krew, kobieta oddaje pewną część swojej siły żywotnej.

Miesiączka to namiastka ciąży i porodu. Jeśli kobieta nie pogodzi się z tą „prawidłowością”, odczuwa zaburzenia miesiączkowania i dolegliwości związane z menstruacją. Są one sygnałem, że jakaś część kobiety (często nieświadoma) nie chce oddać się – miesiączce, seksowi, mężczyźnie. Właśnie do tego buntu kobiet odwołują się reklamy podpasek i tamponów. Producenci obiecują, że używanie ich wyrobów pozwoli kobiecie na swobodę i niezależność, i mimo tych dni będzie mogła robić wszystko, na co ma ochotę. W ten sposób w reklamie zręcznie wykorzystuje się konflikt wewnętrzny kobiety: chce ona być kobietą, ale nie może pogodzić się z tym, co się z kobiecością wiąże.

Bolesne miesiączki.

Kobieta, która ma bolesne miesiączki, również boleśnie odczuwa fakt, że jest kobietą. Problemy z menstruacją wskazują zatem zawsze na istnienie problemów seksualnych, gdyż protest przeciwko oddaniu się, objawiający się zaburzeniami miesiączkowania, utrudnia też całkowite oddanie się w życiu seksualnym. Kobieta, która potrafi przeżywać orgazm całą sobą, traktuje również miesiączkę jako coś naturalnego.

Orgazm jest namiastką śmierci, jak sen. Krwawienie miesięczne też jest rodzajem umierania, gdyż obumiera i zostaje wydalona z organizmu tkanka. Umieranie jednak nie jest niczym innym, jak wezwaniem do wyzwolenia się z więzów swego ja i pozostawienia spraw własnemu biegowi. Śmierć zagraża tylko naszemu ego, nigdy człowiekowi jako takiemu. Kto kurczowo trzyma się swego ego, odczuje śmierć jako walkę.

Orgazm to jakby śmierć w miniaturze, gdyż również wymaga od nas oderwania się od swego ja. Jest to bowiem zespolenie dwóch biegunów – ja i ty – a to może nastąpić jedynie pod warunkiem otwarcia granicy swego ja. Kto uparcie trzyma się swego ja, nie przeżyje orgazmu (to samo odnosi się do zasypiania). Wspólny mianownik śmierci, orgazmu i miesiączki powinien więc być już dla nas jasny. Jest nim zdolność do oddania siebie, gotowość do poświęcenia części swego ego.

Jadłowstręt i zaburzenia miesiączkowania.

Nietrudno zrozumieć, dlaczego osoby cierpiące na jadłowstręt psychiczny najczęściej albo w ogóle nie miesiączkują, albo mają zaburzenia miesiączkowania. Zbyt wygórowane jest ich roszczenie do dominacji, by mogły pogodzić się z własną sytuacją. Odczuwają lęk przed własną kobiecością, seksualnością, płodnością, macierzyństwem.

Wiadomo skądinąd, że w sytuacjach budzących grozę i niepewność, w czasie katastrof, w więzieniach, obozach pracy i obozach koncentracyjnych szczególnie często następuje u kobiet zanik miesiączkowania (amenorea wtórna). Wszystkie te sytuacje bowiem z natury rzeczy nie sprzyjają „oddaniu się”, a raczej wymagają od kobiety, by była aktywna, potrafiła się przeciwstawić, sprostała wyzwaniu, jakie stawia przed nią życie.

Nie możemy pominąć jeszcze jednego aspektu menstruacji. Miesiączka jest przejawem zdolności do posiadania dzieci. Początek krwawienia kobieta przeżywa bardzo różnie pod względem emocjonalnym – w zależności od tego, czy chce mieć dziecko, czy nie. Jeśli chce, zaczynająca się miesiączka wskazuje jej, że „znów się nie udało”. W takim przypadku kobieta przed i w czasie okresu odczuwa niedyspozycję i ma zły nastrój. Krwawienie jest „bolesne”. Takie kobiety preferują niepewne metody zapobiegania ciąży, będące kompromisem między nieświadomym pragnieniem posiadania dziecka a chęcią stworzenia sobie alibi. Jeżeli zaś kobieta boi się zajść w ciążę, oczekuje miesiączki z niecierpliwością, co z kolei może spowodować jej opóźnienie. Często krwawienie trwa wtedy bardzo długo, utrudniając pożycie seksualne.

W zasadzie również menstruacja – jak każdy symptom może być stosowana jako instrument władzy, czy to w celu odmówienia seksu, czy to w celu wymuszania czułości i opieki.

Na poziomie ciała miesiączką sterują współdziałające ze sobą hormony – żeński estrogen i męski gestagen. To współdziałanie odpowiada „seksualności na poziomie hormonalnym”. Jeśli „seksualność hormonalna” zostanie zakłócona, zakłócony zostaje cykl miesięczny. Tego rodzaju zaburzenia leczy się z trudem, podając hormony, gdyż hormony są jedynie materialnymi odpowiednikami męskiej i żeńskiej części duszy. Wyleczenie może nastąpić dopiero w wyniku pogodzenia się ze swoją rolą wynikającą z płci. To warunek, by móc kiedyś zespolić się ze swoim kontrbiegunem.

Ciąża urojona.

Somatyzacja procesów psychicznych objawia się w sposób najbardziej spektakularny ciążą urojoną. U kobiety występują wtedy nie tylko subiektywne objawy ciąży, jak zachcianki na jedzenie, uczucie pełności, nudności, wymioty, lecz również typowe dla ciąży nabrzmienie piersi, zabarwienie sutek, nawet wydzielanie mleka. Kobieta czuje ruchy dziecka, brzuch powiększa jej się jak u kobiety w zaawansowanej ciąży. Przyczyną tej znanej od czasów starożytności, choć stosunkowo rzadkiej przypadłości jest konflikt między bardzo silnym pragnieniem posiadania dziecka a nieświadomym lękiem przed odpowiedzialnością.

Jeśli ciąża urojona wystąpi u kobiety żyjącej w samotności, może być przejawem konfliktu między seksualnością a macierzyństwem. Kobieta taka chciałaby spełniać szlachetną rolę matki, ale bez udziału nieszlachetnego seksu. W każdym wypadku jednak przy ciąży urojonej ciało ujawnia prawdę: nadyma się, choć jest puste.

Problemy związane z ciążą = odrzucenie dziecka.

Problemy związane z ciążą świadczą zawsze o odrzuceniu dziecka. Stwierdzenie to z pewnością najgwałtowniej będą negować ci, których to najbardziej dotyczy. Jeśli zależy nam jednak na prawdzie, jeśli rzeczywiście chcemy siebie poznać, musimy przede wszystkim oderwać się od swoich kryteriów wartości. One to bowiem najczęściej przeszkadzają nam w uczciwym podejściu do samego siebie.

Dopóki bowiem jesteśmy przekonani, że możemy reprezentować tylko jedną konkretną postawę czy sposób zachowania, aby zasłużyć sobie na miano „dobrego” człowieka, dopóty będziemy wypierać wszystkie te impulsy, które nie pasują do naszego schematu. Ujawnią się one w formie symptomów cielesnych, wydobywając na jaw prawdę. Podkreślamy nieustannie ów związek, abyśmy sami siebie nie oszukiwali zbyt pospiesznym stwierdzeniem: „Mnie to na pewno nie dotyczy!” Posiadanie dzieci to jeden z tematów; poddaje się ono bardzo silnej ocenie, w związku z czym nieuczciwość często przybiera symptomy cielesne.

Poronienie na przykład świadczy o tym, że kobieta chce pozbyć się dziecka, jest to akt nieświadomej aborcji. W formie łagodniejszej odrzucenie dziecka przejawia się nudnościami (traktowanymi jako rzecz normalna), a przede wszystkim wymiotami. Ten symptom występuje szczególnie u kobiet bardzo delikatnych i szczupłych, gdyż ciąża powoduje u nich znaczny przybór hormonów żeńskich (estrogen). Ale właśnie u kobiet słabo identyfikujących się z własną płcią ten (hormonalny) atak kobiecości wywołuje lęk i chęć obrony, co manifestuje się mdłościami i wymiotami. Powszechnie występujące niedyspozycje i nudności w czasie ciąży świadczą jedynie o tym, jak powszechnie oczekiwaniu dziecka towarzyszy – obok radości – odrzucenie. To zresztą całkiem zrozumiałe zważywszy, że dziecko oznacza diametralną na ogół zmianę dotychczasowego trybu życia i przyjęcie na siebie odpowiedzialności, która początkowo napawa lękiem. Jeśli kobieta nie upora się z tym konfliktem w swojej psychice, daje on o sobie znać na poziomie ciała.

W kolejnym artykule – zatrucie ciążowe, poród i karmienie piersią

Poprzedni odcinek przeczytasz tutaj: https://zgodanatocojest.pl/przez-chorobe-do-samopoznania-cz-12-pecherz-moczowy-parcie-i-dazenie-do-wladzy/

Jeżeli uważasz, że zamieszczane przeze mnie treści są ciekawe zostaw proszę komentarz, subskrybuj i poleć znajomym. Będę Ci ogromnie wdzięczna.

Zapraszam na konsultacje indywidualne Kontakt

%d bloggers like this: