Psychobiologia,  Rozwój duchowy

Przez chorobę do samopoznania cz. 16. Serce i krążenie.

W dzisiejszym odcinku symbolika serca i krążenia – objawy psychosomatyczne i ich znaczenie. Będzie mowa między innymi o niskim i wysokim ciśnieniu, ,,miękkim” i ,,twardym sercu”, nerwicy serca i dusznicy bolesnej, zatorze i zawale serca, rozruszniku serca.


Obniżone ciśnienie – nadciśnienie (hipotonia – hipertonia).

Krew jest symbolem życia. Jest materialnym nośnikiem życia i wyrazem naszej indywidualności. Krew to „szczególny sok” – sok życia. Każda kropla krwi zawiera w sobie całego człowieka, stąd też ogromne znaczenie krwi przy wszelkich sztukach magicznych oraz możliwość postawienia kompleksowej diagnozy na podstawie jednej kropli krwi.

Ciśnienie krwi odpowiada dynamizmowi człowieka. Powstaje ono na skutek zależności między krwią a ściankami naczyń krwionośnych. Obserwując ciśnienie krwi, powinniśmy zawsze mieć na uwadze te dwa antagonistyczne elementy: będący w ruchu płyn z jednej strony i stanowiące granicę i stawiające opór ściany naczyń z drugiej. O ile krew odpowiada istocie danej osoby, o tyle naczynia krwionośne odpowiadają granicom, które wyznaczają rozwój osobowości i przeciwnościom, jakie ów rozwój napotyka.

,,Niskociśnieniowcy” – wycofanie i brak działania.

Człowiek o niskim ciśnieniu (hipotonik) nawet nie wpadnie na myśl, by te granice forsować. Nie próbuje tego robić, przeciwnie – skwapliwie unika wszelkich przeszkód na swojej drodze. Nigdy nie posuwa się aż do granic własnych możliwości. Gdy tylko grozi mu sytuacja konfliktowa, natychmiast się wycofuje. Analogicznie zachowuje się jego krew. Wycofuje się tak dalece, aż uchodzi z niego wszelka siła i człowiek taki mdleje.

https://www.istockphoto.com

Niskociśnieniowiec zrzeka się więc (pozornie!) wszelkiej władzy, poddaje się, rezygnując z wszelkiej odpowiedzialności, i kładzie się. W stanie omdlenia wycofuje się ze sfery świadomości w sferę nieświadomości, uciekając w ten sposób przed piętrzącymi się przed nim problemami. Staje się nieobecny. Sytuacja operetkowa, jaką zna każdy z nas. Dama przyłapana przez męża w kłopotliwej sytuacji natychmiast mdleje, wobec tego wszyscy obecni zaczynają gorączkowo ją cucić – otwierają okna, skrapiają wodą, podsuwają sole trzeźwiące gdyż cóż po najwspanialszym nawet konflikcie, jeśli jego bohater wycofuje się w inne rejony, odsuwając tym samym od siebie wszelką odpowiedzialność.

Niskociśnieniowiec nie może niczemu sprostać, brak mu wytrwałości i otwartości. W obliczu wyzwania kładzie się, a będący w pobliżu ludzie unoszą mu w górę nogi, aby do głowy, jego centrum dowodzenia, napłynęło więcej krwi i by mógł odzyskać nad sobą władzę i przejąć odpowiedzialność za to, co robi. Niskociśnieniowiec najczęściej unika również seksu. Seksualność bowiem jest zależna od ciśnienia krwi.


Hipotonicy często cierpią również na anemię, która najczęściej objawia się niedoborem żelaza w krwi. Na skutek tego zakłócony zostaje proces przekształcania energii kosmicznej (prana), którą wchłaniamy oddychając, w energię cielesną (krew). Anemia świadczy o wzbranianiu się przed przyjęciem przypadającej na daną osobę części energii życiowej i przetworzenia jej w energię działania. W tym wypadku również choroba ma służyć za alibi dla własnej bierności. Brakuje koniecznego ciśnienia.


Wszystkie sensowne środki terapeutyczne służące podniesieniu ciśnienia krwi są, co charakterystyczne, związane z dostarczaniem energii i działają tak długo, jak długo się je stosuje: kąpiele, nacieranie szczotką, szybkie przebieranie nogami w wodzie w pozycji stojącej, ruch, ścieżki zdrowia, kuracja księdza Kneippa. Na skutek tych ćwiczeń podnosi się ciśnienie. Człowiek będący w ruchu przetwarza bowiem energię w konkretne działanie. Gdy tylko zaniecha ćwiczeń, kuracja przestaje działać. Trwałych efektów można oczekiwać tylko wtedy, gdy zmieni się własne nastawienie wewnętrzne.

,,Wysokociśnieniowcy” – bycie ,,pod ciśnieniem” i ucieczka w aktywność.

Kontrbiegunem niskiego ciśnienia jest nadciśnienie (hipertonia). Z badań doświadczalnych wiadomo, że przyspieszenie tętna i wzrost ciśnienia następuje nie tylko przy zwiększonym wysiłku fizycznym, lecz również na samą myśl o nim. Ciśnienie wzrasta także wtedy, gdy w rozmowie zbliżamy się do tematu kłopotliwego dla rozmówcy, a opada w momencie, gdy rozmówca sam poruszy ów problem, a więc zwerbalizuje go. Ta wiedza zyskana dzięki doświadczeniom jest dobrą podstawą do zrozumienia przyczyn występowania nadciśnienia.

Jeśli na skutek uporczywej myśli o wysiłku lub konieczności dokonania czegoś wzmaga się krążenie, dochodzi do „trwałego nacisku”. Człowiek wprowadza się w stan chronicznego podniecenia, a system krążenia oczekuje, że zostanie ono przekształcone w czyn. Jeśli to nie następuje, człowiek jest pod ciśnieniem. Podobna współzależność zachodzi na płaszczyźnie konfliktu. Wiemy, że już sam temat konfliktowy powoduje podwyższenie ciśnienia, które jednak spada, gdy zaczynamy o tym mówić.

Nadciśnieniowiec zatem stale znajduje się na granicy konfliktu, ale nie stara się go rozwiązać. Stoi tuż obok konfliktu, ale udaje, że go nie dostrzega. Podwyższone ciśnienie ma swój sens fizjologiczny w tym, by na krótką metę dostarczyć więcej energii koniecznej do lepszego i energiczniejszego rozwiązania czekających nas zadań i konfliktów. Jeśli to się stanie, większość energii zostanie spożytkowana i ciśnienie wraca do normy. Nadciśnieniowiec jednak nie rozwiązuje swoich konfliktów, a tym samym nie wynosi żadnej korzyści z nadciśnienia. Stara się raczej czymś zająć, staje się aktywny i próbuje odwrócić uwagę innych od konfliktu, z którym powinien się uporać.

Wysokie i niskie ciśnienie podsumowanie.

Widzimy więc, że zarówno człowiek o niskim ciśnieniu, jak i nadciśnieniowiec unikają konfliktów, tyle, że stosując odmienną taktykę. Hipotonik ucieka przed konfliktem, wycofując się w stan nieświadomości, hipertonik odwraca uwagę swoją i otoczenia od konfliktu nadmierną aktywnością i przesadną dynamiką. Ucieka w działanie. Niskociśnieniowcami są więc częściej kobiety, wysokociśnieniowcami – mężczyźni.

Wysokie ciśnienie wskazuje ponadto na tłumioną agresję. Wrogość, jaką czuje hipertonik, powstaje w sferze jego wyobraźni, a więc nie rozładowuje on swej energii czynem. Nazywa to panowaniem nad sobą. Impuls agresji prowadzi do wysokiego ciśnienia, opanowywanie się do skurczu naczyń. W ten sposób można trzymać swoje ciśnienie pod kontrolą. Ciśnienie krwi i zwiększenie napięcia ścian naczyń krwionośnych prowadzą do podwyższenia ciśnienia. Dowiemy się jeszcze, w jaki sposób ta postawa hamowania uczuć agresywnych kończy się zawałem serca.

Wysokie ciśnienie może być również związane z wiekiem. Wówczas towarzyszy mu zwapnienie naczyń krwionośnych, których zadaniem jest pośredniczenie i komunikowanie. Jeśli w starszym wieku zaniknie elastyczność i giętkość, komunikowanie zostaje utrudnione i wzrasta ciśnienie.

Serca bicie.

Bicie serca to czynność w znacznej mierze autonomiczna, odbywająca się bez udziału naszej woli i bez określonego treningu. Ten sinusoidalny rytm jest normą naszego organizmu. Przypomina rytm oddechu, przy czym w tym drugim przypadku istnieje większa możliwość ingerencji naszej woli. Bicie serca ma swój ściśle określony, harmonijny rytm. Gdy przy tak zwanych zaburzeniach rytmu serce nagle zaczyna się zacinać albo, przeciwnie, bić przyspieszonym rytmem, oznacza to zakłócenie normalnego porządku.

Zwróćmy uwagę na powiedzenia, w których występuje słowo serce. Zawsze są one zabarwione emocjonalnie. Emocja to coś, co człowiek wyrzuca z siebie, ruch wychodzący z wnętrza człowieka na zewnątrz (łacińskie emovere = odsyłać, poruszać). Mówimy na przykład: Serce skacze mi z radości, serce zamiera ze strachu, coś leży mi na sercu, biorę sobie coś do serca, serce podchodzi mi do gardła, zrobiło mi się smutno na sercu, żal ścisnął mi serce. Jeśli ktoś pozbawiony jest sfery emocjonalnej, sprawia wrażenie człowieka bez serca. Jeśli spotykają się dwie kochające się osoby, mówimy: ich serca się spotkały. We wszystkich tych sformułowaniach serce jest symbolem centrum człowieka, nie sterowanego przez rozum i wolę.

Serce jako centrum miłości.

Serce jest jednak nie tylko jakimś centrum, lecz centrum naszego ciała, położonym mniej więcej pośrodku, z lekkim przesunięciem w lewą stronę, w stronę uczuć (odpowiada ona prawej półkuli mózgu). Znajduje się więc dokładnie tam, gdzie wskazujemy, chcąc wskazać na siebie. Z sercem silnie związane są uczucia i, posuwając się jeszcze dalej, miłość. Gdy ktoś lubi dzieci, mówimy, że ma serce do dzieci. Jeśli zamykamy kogoś w swoim sercu, to otwieramy się na niego i wpuszczamy go do środka. Jest się wtedy człowiekiem o wielkim sercu, kimś, kto potrafi otworzyć siebie, i tym samym swoje serce, kto jest otwarty na innych.

Przeciwieństwem jest człowiek zamknięty w sobie, nieczuły, który nie słucha głosu swego serca, nie zna serdecznych uczuć, jest raczej oziębły, ma zimne serce. Nigdy nie odda komuś swego serca, bo musiałby oddać siebie. Przeciwnie, cały czas ma się na baczności, by ktoś nie zabrał mu serca, a więc w nic, co robi, nie angażuje się całym sercem.

Człowiek o miękkim sercu z kolei podejmuje ryzyko pokochania kogoś całym sercem, bezgranicznie i nieskończenie. Te uczucia wynikają z biegunowości, która zawsze potrzebuje granic.

Serce – biegunowość i jedność.

Serce symbolizuje obie możliwości. Pod względem anatomicznym nasze serce jest podzielone przegrodą międzykomorową, a „uderzenie serca” jest dźwiękiem podwójnym. W chwili przyjścia na świat i wejścia w biegunowość pierwszego oddechu zamyka się samoistnie przegroda międzykomorowa i z jednej dużej komory i jednego systemu krążenia powstają nagle dwa.

Z drugiej strony symbol serca – tak jakby je namalowało spontanicznie każde dziecko – pokazuje dwie zaokrąglone komory zakończone wspólnym szpicem. Z dwoistości powstaje jedność. I tak serce jest dla nas symbolem miłości i jedności. To właśnie mamy na myśli mówiąc, że matka nosi dziecko pod sercem. Z anatomicznego punktu widzenia takie stwierdzenie jest nonsensem, ale serce służy w tym wypadku za symbol miłości i nie ma najmniejszego znaczenia, że anatomicznie jest położone w górnej części tułowia, podczas gdy dziecko rozwija się w dolnej.

Z sercem w tle.

Liczne sformułowania nawiązujące do serca świadczą o tym, że to, co wydobywa się z serca, zawsze ma związek z emocjami. Może to być strach, może być radość lub miłość, które powodują takie przyspieszenie bicia serca, że skacze nam ono aż do gardła, że wyraźnie je słyszymy i czujemy. To samo dzieje się przy zaburzeniach rytmu serca, tyle, że wtedy brak podłoża emocjonalnego. W tym właśnie tkwi problem: zaburzenia rytmu serca dotykają ludzi, którzy nie pozwalają „jakimkolwiek emocjom” zakłócić swego równomiernego rytmu. A więc serce zaczyna wariować, gdyż człowiek nie ma odwagi dać się ponieść uczuciom. Uparcie trzyma się rozumu i przyjętych norm i żadne emocje ani uczucia nie sprowadzą go z jego drogi. Nie chce, by emocje niepokoiły go i zaburzały harmonijny rytm życia. W takich wypadkach jednak emocje przenoszą się na płaszczyznę somatyczną i serce zaczyna go niepokoić. Bije inaczej niż zwykle, zmuszając go, by posłuchał swego serca.

,,Słuchanie” serca.

Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na bicie naszego serca. Słyszymy je i czujemy dopiero pod wpływem emocji lub choroby. Uświadamiamy sobie bicie swojego serca, gdy coś nas zdenerwuje lub gdy coś się nagle zmienia. Tu tkwi klucz do zrozumienia wszystkich symptomów sercowych. Zmuszają nas one do słuchania serca. Na serce chorują ci, którzy kierują się wyłącznie rozumem, a nie najlepiej radzą sobie z uczuciami. Objawia się to najwyraźniej u osób cierpiących na nerwicę serca. Jest to somatycznie nie uzasadniony lęk o własne serce, prowadzący do chorobliwego wsłuchiwania się w jego bicie. Cierpiący na nerwicę serca tak bardzo lękają się zawału, że są gotowi zmienić cały swój dotychczasowy tryb życia, byle tylko się przed nim uchronić.

Nerwica serca i dusznica bolesna.

Jeśli potraktujemy takie zachowanie w sposób symboliczny, znów się przekonamy, z jaką imponującą mądrością i ironią działa choroba. Nerwicowiec jest zmuszony do nieustannej obserwacji swego serca i całkowitego podporządkowania swego życia wymogom serca. A przy tym tak bardzo się swego serca boi – jest to rzeczywiście głęboko uzasadniony strach, że jego serce pewnego dnia przestanie bić. Ten lęk zmusza go do usytuowania serca w centrum swojej świadomości – któż by się z tego serdecznie nie uśmiał?

To, co u nerwicowca rozgrywa się na poziomie psychiki, u człowieka chorego na dusznicę bolesną (angina pectoris) przemieszcza się w obręb ciała. Naczynia krwionośne twardnieją i zwężają się, w rezultacie czego serce nie otrzymuje dostatecznej ilości substancji odżywczych. Nie ma potrzeby szukać głębszych znaczeń tego stanu rzeczy, gdyż każdy wie, co należy rozumieć pod pojęciem twardego czy skamieniałego serca.

Angina to dosłownie dławienie, duszenie, a angina pectoris to dławienie serca. Podczas gdy człowiek nękany nerwicą serca odczuwa to dławienie bezpośrednio jako lęk, u chorego na dusznicę przejawia się ono konkretnie. Symbolika tego pojęcia podsuwa odpowiednią terapię stosowaną przez medycynę akademicką. Choremu na serce podaje się kapsułki nitrogliceryny a więc materiał wybuchowy. Likwiduje się za jej pomocą dławienie, by w życiu chorego stworzyć większą przestrzeń dla serca.

Chorzy na serce lękają się o swoje serce – i słusznie! Nie wszyscy jednak rozumieją to wyzwanie. Gdy lęk przed uczuciem jest tak duży, że można zaufać już tylko absolutnej normie, każą sobie wmontować rozrusznik. Urządzenie wybijające takt zastępuje rytm żywego organu (takt ma się tak do rytmu jak to, co martwe do tego, co żyje!). Maszyna przejmuje sferę uczuć. Traci się wprawdzie wówczas elastyczność i zdolność dostosowywania się do rytmu serca, ale za to nie grożą już człowiekowi gwałtowne skoki żywego serca.

Ten, kto ma serce „ciasne”, jest ofiarą sił swego ja i swych roszczeń do władzy. Każdy wie, że wysokie ciśnienie sprzyja zawałowi serca. Powiedzieliśmy już, że nadciśnieniowiec jest człowiekiem, który za wszelką cenę stara się stłumić w sobie agresję. Ta skumulowana energia agresywna wyładowuje się w czasie zawału – rozrywa mu serce. Zawał serca to suma wszystkich nie rozdzielonych uderzeń serca. W czasie zawału człowiek może na własnym ciele doświadczyć starej mądrości, która powiada, że przecenianie sił swego ja i dominacja woli odcinają nas od dopływu sił życiodajnych. Tylko twarde serce może pęknąć!

W przypadku zaburzeń rytmu i chorób serca należy zadać sobie następujące pytania:

  • Czy głowa i serce, rozum i uczucie pozostają u mnie w harmonijnej równowadze?
  • Czy nie ograniczam swoich uczuć i mam odwagę je uzewnętrzniać?
  • Czy żyję i kocham całym sercem, czy tylko połowicznie?
  • Czy moje życie toczy się według naturalnego rytmu, czy też narzucam mu sztywny takt?
  • Czy w moim życiu jest jeszcze jakiś materiał wybuchowy i zapalający?
  • Czy słucham swego serca?

Słabość tkanki łącznej żylaki – zakrzepica.

Tkanka łączna (mezenchyma) zespala wszystkie komórki, daje im podporę i wiąże poszczególne narządy i jednostki czynnościowe w większą całość, którą rozpoznajemy jako formę. Słaba tkanka świadczy o braku oparcia, o tendencji do ustępliwości i braku sprężystości wewnętrznej. Ludzi o słabej tkance łącznej z reguły łatwo zranić. Długo chowają oni urazę w sercu. Cecha ta na poziomie ciała przejawia się siniakami, które pojawiają się po najmniejszym nawet uderzeniu.

Za słabą tkanką łączną idzie najczęściej w parze skłonność do żylaków. Krew zalega w żyłach powierzchownych nóg i nie wraca w odpowiedniej ilości do serca. Na skutek tego krążenie przeważa w dolnym biegunie ciała człowieka. Taki człowiek wykazuje silny związek z ziemią, jest trochę ociężały i powolny. Brak mu sprężystości i elastyczności. Ponadto przejawia te wszystkie cechy, które omawialiśmy już przy okazji anemii i niskiego ciśnienia.

Zakrzepica.

Zakrzepica to zamknięcie żyły skrzepem krwi. Zasadnicze niebezpieczeństwo zakrzepicy polega na tym, że skrzep znów się rozpuści, dostanie do płuc i tam spowoduje zator. Łatwo rozpoznać, jaki problem kryje się za tym symptomem. Krew, która powinna być płynna, twardnieje, krzepnie, zbija się w grudki, przez co krążenie ulega stagnacji.

Płynność wymaga zdolności do zmian. Gdy człowiek przestaje się zmieniać, w jego ciele pojawiają się symptomy ograniczające lub blokujące to, co płynne. Warunkiem ruchliwości zewnętrznej jest ruchliwość wewnętrzna: Jeśli człowiek ma ociężałą świadomość i skostniałe poglądy, krzepnie również w jego ciele to, co powinno być płynne. Jest faktem znanym, że choroba obłożna zwiększa niebezpieczeństwo zakrzepicy, ale świadczy ona również o tym, że biegun ruchu jest unieruchomiony. „Wszystko płynie”, powiedział Heraklit. W biegunowej formie bytu życie manifestuje się jako ruch i zmiana. Każda próba trzymania się tylko jednego bieguna prowadzi ostatecznie do zastoju i śmierci. To co niezmienialne, co jest bytem wiecznym, znajdujemy po tamtej stronie biegunowości. Aby tam się dostać, musimy powierzyć siebie przemianom, gdyż tylko przemiana doprowadzi nas do tego, co niezmienialne.

W kolejnym artykule – narząd ruchu i nerwy – postawa, krążki międzykręgowe i rwa kulszowa.

Poprzedni odcinek przeczytasz tutaj: https://zgodanatocojest.pl/przez-chorobe-do-samopoznania-cz-15-menopauza-ozieblosc-i-impotencja/

Jeżeli uważasz, że zamieszczane przeze mnie treści są ciekawe zostaw proszę komentarz, subskrybuj i poleć znajomym. Będę Ci ogromnie wdzięczna.

Zapraszam na konsultacje indywidualne Kontakt

%d bloggers like this: