Psychobiologia,  Rozwój duchowy

Przez chorobę do samopoznania cz.17. Narząd ruchu i nerwy – postawa, krążki międzykręgowe i rwa kulszowa. Choroby reumatyczne. Obgryzanie paznokci.

W dzisiejszym odcinku mowa będzie między innymi o naszej postawie, w szerokim rozumieniu tego słowa, o naszej sztywności lub elastyczności i gotowości do zamian, poczuciu niższości, o chorobach reumatycznych, ZZS, rwie kulszowej i lumbago a także o tym co kryje się za obgryzaniem paznokci.


Piękno płynie z wnętrza.

Jeśli mówimy o czyjejś postawie, z samego tego określenia nie wynika jeszcze, czy mamy na myśli postawę ciała, czy postawę wewnętrzną. Ta dwuznaczność językowa nie powoduje jednak nieporozumień, gdyż postawa zewnętrzna odpowiada postawie wewnętrznej. Nasz wygląd zewnętrzny bowiem jedynie odzwierciedla nasze wnętrze. Mówimy na przykład o prostolinijnym człowieku, przeważnie nie uświadamiając sobie nawet, że słowo „prosty” opisuje pewną właściwość ciała, niezwykle doniosłą w dziejach ludzkości. Zwierzęcia nie można w ten sposób określić, gdyż nie ma ono postawy wyprostowanej. W prehistorycznych czasach człowiek dokonał tego doniosłego kroku, wyprostował się i skierował spojrzenie ku górze, ku niebu, otrzymując tym samym szansę dosięgnięcia Boga. Równocześnie jednak spowodował niebezpieczeństwo hybrydy, a mianowicie uznania się samemu za Boga.

Postawa pionowa.

Niebezpieczeństwo i szansa, jaką daje wyprostowanie się, znajdują swoje odbicie także na poziomie ciała. Miękkie jego części, chronione u czworonożnego zwierzęcia przez jego postawę, są u człowieka pozbawione ochrony. Owa bezbronność i podatność na zranienia znajduje jednak swój psychiczny odpowiednik w większej otwartości i wrażliwości. To głównie kręgosłup umożliwia nam utrzymanie pionowej postawy. Daje podporę i elastyczność zarazem, umożliwia prostą postawę i wykonywanie ruchów. Ma kształt podwójnej litery S i pracuje na zasadzie amortyzatora. Dzięki połączeniu twardych kręgów i miękkich krążków międzykręgowych umożliwia elastyczność ruchów.

Postawa w języku potocznym.

Powiedzieliśmy już, że postawa zewnętrzna i wewnętrzna są względem siebie analogiczne. W wielu zwrotach językowych ta analogia staje się wyraźna. Są więc ludzie prostolinijni, a także tacy, którzy chętnie naginają karku. Znamy ludzi sztywnych i nieugiętych, a także takich, którzy lubią się płaszczyć. Niektórym nie tylko brakuje postawy, lecz również podpory. Można jednak próbować sztucznie wpływać na swoją postawę i zmieniać ją, aby stworzyć wrażenie innej postawy wewnętrznej. Rodzice na przykład napominają dziecko: „Trzymaj się prosto!”, „Czy nie możesz prosto siedzieć?” I w ten sposób zaczyna się gra w nieuczciwość.

Postawa zewnętrzna niezgodna z wnętrzem człowieka.

W późniejszym okresie wojsko żąda od swoich żołnierzy, by przyjęli taką lub inną postawę. W tym wypadku sytuacja staje się wręcz groteskowa. Żołnierz ma zademonstrować postawę zewnętrzną, choć nie wolno mu mieć własnej postawy wewnętrznej. Wojsko od niepamiętnych czasów ćwiczy dużym nakładem sił postawę zewnętrzną, choć ze strategicznego punktu widzenia jest to jawnym idiotyzmem. W ferworze walki ani krok marszowy, ani postawa na baczność na nic się nie przydadzą. Ta musztra potrzebna jest wyłącznie do tego, by zerwać naturalną więź między postawą wewnętrzną i zewnętrzną. Ów brak postawy wewnętrznej uwidacznia się z całą mocą w czasie wolnym, po zwycięstwie i przy podobnych okazjach. Partyzanci nie mają postawy zewnętrznej, gdyż w pełni identyfikują się z tym, co robią. Efektywność działania zwiększa się wraz z postawą wewnętrzną, a zmniejsza w przypadku sztucznej postawy zewnętrznej. Porównajmy choćby żołnierza, który stoi z wyprostowanymi kolanami, i kowboja, który nigdy nie zablokowałby sobie swobody ruchów, usztywniając stawy.
Postawę niezgodną z wnętrzem danego człowieka natychmiast rozpoznamy jako nienaturalną, ale i postawa naturalna pozwala nam poznać człowieka. Jeżeli choroba zmusza kogoś do przyjęcia postawy, której dobrowolnie by nie przyjął, to pokazuje nam ona, przeciwko czemu ten człowiek się buntuje.

Postawa człowieka i somatyzacja cienia.

Obserwując daną osobę, możemy rozpoznać, czy utożsamia się ona ze swoją postawą zewnętrzną, czy też przyjmuje ją wbrew własnej woli. W pierwszym przypadku postawa odzwierciedla świadomą identyfikację. W drugim – postura zmieniona na skutek choroby odzwierciedla obszar cienia, którego dana osoba świadomie nie akceptuje. Tak więc człowiek, który trzyma się prosto i z podniesioną głową idzie przez życie, demonstruje pewną nieprzystępność, dumę, wyniosłość i szczerość. Taki człowiek może też identyfikować się z tymi cechami. Nie wyparłby się ich.

Inaczej zachowuje się na przykład człowiek chory na chorobę Bechterewa, o kręgosłupie przypominającym kij bambusowy. Następuje u niego somatyzacja nie przeżywanych świadomie roszczeń do dominacji i nieugiętość, z której nawet nie zdaje sobie sprawy. W przypadku choroby Bechterewa cały kręgosłup z czasem ulega zwapnieniu, plecy stają się sztywne, głowa wysuwa do przodu, krzywizna kręgosłupa w kształcie litery S zostaje zniesiona lub przyjmuje kształt odwrotny. Pacjent sam boleśnie przekonuje się o tym, jaki sztywny, nieugięty i nieustępliwy jest w rzeczywistości. Podobnie dzieje się z problematyką, jaką symbolizują jego zaokrąglone plecy lub garb: w garbie manifestuje się nie przeżyta pokora.

Krążki międzykręgowe i rwa kulszowa.

Na skutek ucisku krążki międzykręgowe, zwłaszcza w odcinku lędźwiowym kręgosłupa, zostają przesunięte w bok i uciskają na nerwy, co powoduje różnego rodzaju bóle, jak na przykład rwę kulszową, lumbago itd. Przyczyną tego symptomu jest przeciążenie. Kto zbyt dużo bierze na swoje barki i nie potrafi świadomie się z tym nadmiarem uporać, odczuwa ów ciężar w ciele jako ból kręgosłupa. Zmusza to człowieka do uspokojenia się, gdyż każdy ruch, każde działanie sprawia mu ból. Wiele osób stara się stłumić te objawy środkami przeciwbólowymi, aby móc kontynuować swoje czynności. Należałoby jednak raczej wykorzystać okazję, by w spokoju zastanowić się, dlaczego tak dużo wzięliśmy na swoje barki. Takie postępowanie zawsze wyraża chęć zaprezentowania się na zewnątrz jako człowiek pracowity i czynny, aby działaniami nadrobić wewnętrzne poczucie niższości.

Za wszelkimi dokonaniami zawsze kryje się brak pewności siebie i kompleks niższości. Człowiek, który jest pogodzony z samym sobą, nie musi już niczego nadrabiać wzmożoną aktywnością, on jest. Za wszystkimi wielkimi (i mniejszymi) czynami i dokonaniami historii świata zawsze jednak kryją się ludzie, których poczucie niższości doprowadziło do zewnętrznej wielkości. Pragną oni czynem dowieść czegoś światu, choć tak naprawdę nie ma nikogo, kto żąda od nich takich dowodów lub ich oczekuje – z wyjątkiem samego zainteresowanego. Chce on tylko sobie samemu coś udowodnić, pytanie tylko: co? Kto jest bardzo aktywny, powinien możliwie wcześnie zastanowić się, po co to robi, aby kiedyś rozczarowanie nie było zbyt bolesne. Człowiek uczciwy wobec samego siebie zawsze odpowie następująco: aby zdobyć uznanie, aby być lubianym. Wprawdzie poszukiwanie miłości jest jedyną znaną motywacją wszelkich dokonań, ale ta próba zawsze kończy się niezadowalająco, gdyż tą drogą nie sposób osiągnąć celu.

Czy zasługuję na miłość?

Miłość jest czymś bezinteresownym, na miłość nie można sobie zasłużyć. „Pokocham cię, jeśli dasz mi dziesięć tysięcy marek” lub: „Pokocham cię, gdy zostaniesz najlepszym piłkarzem w drużynie” – to są warunki absurdalne. Tajemnica miłości tkwi w tym, że nie stawia ona warunków. Dlatego prototypem miłości jest miłość macierzyńska. Obiektywnie rzecz traktując, niemowlę jest dla matki tylko obciążeniem i kłopotem. Matka jednak nie odbiera tego w ten sposób, gdyż kocha swoje dziecko. Dlaczego? Nie ma na to żadnej odpowiedzi. Gdyby istniała, nie byłoby miłości. Każdy człowiek tęskni – świadomie lub nieświadomie – za bezinteresowną, czystą miłością, która dotyczy tylko jego i nie zależy od żadnych okoliczności zewnętrznych ani od żadnych jego osiągnięć.

Kompleks niższości sprawia, że człowiek uważa siebie za niegodnego miłości. Zaczyna więc robić wszystko, by zasłużyć na miłość – coraz więcej pracuje, bogaci się, osiąga sławę itd. Wszystkie te zabiegi mają mu przysporzyć miłości; gdy jednak ktoś go pokocha, zaczynają wzbierać w nim wątpliwości, czy aby nie stało się to „tylko” ze względu na jego osiągnięcia, bogactwo, sławę. Sam sobie zagradza drogę do prawdziwej miłości. Uznanie dla dokonań nie zaspokaja tęsknoty, która popycha do tych dokonań. Dlatego wskazane jest, by jak najwcześniej świadomie uporać się z własnymi kompleksami. Kto tego nie zrobi i nadal będzie nadmiernie się obciążał, zmniejszy się fizycznie. Na skutek spłaszczenia krążków międzykręgowych trochę się skurczy, a na skutek bólu przyjmie pochyloną i wykrzywioną postawę. Ciało bowiem zawsze ujawni prawdę.

Ciało zawsze ujawni prawdę.

Krążki międzykręgowe mają umożliwić elastyczność i swobodę ruchów. Jeśli krążek zostanie zaklinowany i unieruchomiony przez zniekształcony krąg, wówczas usztywniamy się, mamy trudności z poruszaniem i przyjmujemy często bardzo osobliwą postawę. Podobne zależności występują w naszej psychice. Człowiekowi „zakleszczonemu” brak otwartości i elastyczności, jest zaprogramowany na jedną, sobie tylko właściwą postawę wewnętrzną. Zaklinowane krążki międzykręgowe może oswobodzić szybkim umiejętnym ruchem kręgarz, przywracając im ich naturalne położenie.

Również „zakleszczoną” duszę można uwolnić podobną metodą. Nagłe silne szarpnięcie wyprowadza ją z dotychczasowej pozycji i stwarza możliwość innego ukierunkowania się. Osoby psychicznie „zakleszczone” boją się tego szarpnięcia tak samo jak pacjenci ingerencji kręgarza. Trzask, jaki słychać przy takim zabiegu, rokuje w obu wypadkach szansę powodzenia.

Stawy.

Dzięki stawom, ruchomym połączeniom kości, możemy wykonywać ruchy. Wiele symptomów chorób stawów powoduje stan zapalny i ból, a ten z kolei ograniczenie ruchu i zesztywnienie. Sztywny staw wskazuje, że pacjent usztywnił się, upiera się przy czymś. Sztywny staw traci swoją funkcję – jeśli człowiek sztywno trzyma się jakiegoś tematu czy systemu, tracą one także swoje funkcje. Sztywny kark świadczy o uporze. Inne – obok stanu zapalnego i zesztywnienia – objawy nadwerężenia stawów to skręcenie, naciągnięcie, przerwanie więzadeł. Jednoznaczna jest też wymowa symboliczna tych symptomów. Przypominamy sobie choćby takie sformułowania, jak przeciągnąć strunę, posunąć się za daleko, przekręcić się w głowie. Można nastawić, wyprostować nie tylko staw, lecz również sytuację, stosunki, okoliczności.

Pozycja środka – lęk przed zmianami.

Nastawiając staw nagłym szarpnięciem, wprowadza się go w skrajne położenie lub też dotychczasowe skrajne położenie jeszcze się potęguje, by następnie staw „zaskoczył” na właściwe miejsce. Ta technika ma swój odpowiednik w psychoterapii. Jeśli ktoś tkwi w pozycji skrajnej, można to jeszcze spotęgować, by osiągnął punkt zwrotny, z którego znajdzie pozycję środka. Najłatwiej to zrobić, wchodząc totalnie w dany biegun. Ludzie boją się jednak tej totalności i dlatego najczęściej utykają w środku któregoś bieguna. Są tacy, którzy wszystko robią połowicznie i dlatego trwają przy swoich poglądach i sposobach zachowania, niezdolni do większych zmian. Każdy biegun jednak posiada jakąś wartość graniczną, po osiągnięciu której zmienia się ona w swoje przeciwieństwo. I tak ze stanu najwyższego napięcia można przejść do stanu całkowitego odprężenia (trening Jakobsena). Dlatego fizyka jako pierwsza z nauk ścisłych odkryła metafizykę, dlatego ruchy pokojowe są ruchami bojowymi. Środek musi sobie człowiek wypracować sam. Jeśli próbuje od razu osiągnąć pozycję środka, utyka w przeciętności.

Również możliwość wykonywania ruchów można przeciągnąć do tego stopnia, że zmieni się ona w unieruchomienie. Wskazują na to mechaniczne zmiany w stawach, świadczące o tym, że przesadziliśmy, że posunęliśmy się za daleko i powinniśmy teraz zwrócić się ku drugiemu biegunowi.

Oszukana pełnosprawność?

Dzięki postępowi w medycynie istnieje możliwość zastępowania stawów sztucznymi protezami, co najczęściej stosuje się w przypadku stawu biodrowego (endoproteza). Jak już podkreślaliśmy w rozdziale na temat zębów, proteza jest zawsze oszustwem, gdyż udaje coś, czego naprawdę nie ma. Jeśli człowiek jest wewnętrznie sztywny i nieelastyczny, a jedynie stwarza pozory giętkości, to symptom stawu biodrowego zmusza go do większej uczciwości wobec samego siebie. Na skutek wstawienia protezy jednak powstaje nowe kłamstwo, symulujące fizyczną sprawność ruchową.


Aby zdać sobie sprawę z tego, jakie zakłamanie jest możliwe dzięki medycynie, wyobraźmy sobie następującą sytuację: zlikwidowanie za pomocą specjalnego zaklęcia wszystkich protez i wszystkich sztucznych zmian u wszystkich ludzi – okularów i szkieł kontaktowych, aparatów słuchowych, sztucznych stawów, sztucznych zębów, face-liftingu, gwoździ Steimanna, rozruszników serca i tym podobnych różności z metalu i plastyku, wmontowanych w człowieka. Byłby to widok przerażający!

Lęk przed prawdą.

A teraz, wypowiadając inne zaklęcie, wycofamy wszystkie osiągnięcia medycyny, które chronią człowieka przed śmiercią, i znajdziemy się wśród trupów, kalek, chorych, na wpół ślepych i na wpół głuchych. Byłby to obraz straszliwy, ale prawdziwy i nie zakłamany. Byłby to zewnętrzny wyraz dusz ludzkich. Kunszt lekarzy oszczędza nam tak okrutnych widoków, gdyż pilnie pracują oni nad restaurowaniem naszego ciała i uzupełnianiem go wszelkimi możliwymi protezami tak, że koniec końców wygląda jak naturalne. Co się jednak dzieje z naszymi duszami? W nich nic się nie zmieniło, są nadal martwe lub ślepe, głuche, sztywne, skurczone, okaleczone, tyle, że tego nie widzimy. Dlatego lęk przed prawdą jest tak wielki. To historia portretu Doriana Graya. Można zewnętrznymi trikami sztucznie przez jakiś czas podtrzymywać młodość i urodę, ale przerażenie nas ogarnie, gdy któregoś dnia spotkamy swój prawdziwy obraz wewnętrzny. Nieustanna praca nad własną duszą byłaby o wiele ważniejsza niż jednostronne pielęgnowanie ciała, gdyż ciało jest przemijające, ale świadomość – nie.


Choroby reumatyczne.

Reumatyzm to nie dające się precyzyjnie zdefiniować pojęcie zbiorcze określające grupę symptomów charakteryzujących się bolesnymi zmianami tkanki, przede wszystkim w stawach i mięśniach. Dolegliwość ta zawsze wiąże się z zapaleniem, które może być ostre lub chroniczne. Reumatyzm prowadzi do obrzmienia tkanki i mięśni, skrzywienia stawów i stwardnień. Sprawność ruchowa jest na skutek bólu tak bardzo ograniczona, że może nawet doprowadzić do inwalidztwa. Dolegliwości stawów i mięśni występują najsilniej po okresach spoczynku, a mijają, gdy pacjent jest w ruchu. Brak aktywności prowadzi z czasem do zaniku mięśni i do wrzecionowatych wyrośli zaatakowanych stawów.


Choroba zaczyna się najczęściej od porannego zesztywnienia i bolesności stawów. Są obrzmiałe i często zaczerwienione. Na ogół stawy zostają zaatakowane symetrycznie i choroba wędruje od drobnych stawów obwodowych do dużych. Schorzenie ma charakter chroniczny, a zesztywnienia następują skokami. Postępujące zesztywnienie prowadzi do coraz większej ułomności. Mimo to chorzy na reumatoidalne zapalenie stawów rzadko się skarżą, wykazują dużo cierpliwości i zaskakującą obojętność wobec swego cierpienia.
Obraz reumatoidalnego zapalenia stawów naprowadza nas szczególnie wyraźnie na centralny problem wszystkich chorób układu ruchu, jakim jest ruch/spoczynek, czy też ruchomość/zesztywnienie. Prawie wszyscy chorzy na reumatyzm byli w przeszłości ludźmi nadmiernie czynnymi i ruchliwymi. Uprawiali sporty wyczynowe i sporty walki, dużo pracowali w domu i w ogrodzie, byli niezmordowani i poświęcali się dla innych. Są to zatem ludzie aktywni, ruchliwi, zwinni i niespokojni. Choroba tak długo sygnalizuje swoją obecność zesztywnieniem stawów, aż wreszcie kalectwo zmusza ich do uspokojenia się. Sprawia to takie wrażenie, jak gdyby nadmiar ruchliwości i aktywności miał zostać skorygowany sztywnością.

Choroba ciała ujawnia ukrytą prawdę.

Może nas to w pierwszej chwili dziwić, skoro wcześniej była mowa o konieczności zmian i ruchu. Ten związek staje się jasny dopiero wtedy, gdy sobie przypomnimy, że choroba ciała ujawnia ukrytą prawdę. W przypadku zapalenia wielostawowego oznaczałoby to, że ludzie cierpiący na tę chorobę w rzeczywistości są sztywni. Nadmierna aktywność i ruchliwość, charakterystyczna dla nich, odnosi się niestety tylko do obszaru ciała i stanowi rekompensatę ociężałej świadomości.

Wszystkie te pojęcia trafnie charakteryzują pacjentów chorych na reumatoidalne zapalenie stawów, których osobowość jest dobrze znana, gdyż od pół wieku prowadzi się badania psychosomatyczne tej grupy. Naukowcy są jak dotychczas zgodni co do tego, że „wszyscy ci pacjenci charakteryzują się perfekcjonizmem i przesadną sumiennością, masochistyczno-depresyjną potrzebą poświęcania się i wybujałą chęcią niesienia pomocy, połączoną z wyjątkowo moralnym zachowaniem i skłonnością do nastrojów depresyjnych” (cytat za Brautigamem). Właśnie te cechy charakteru świadczą o nieugiętości i skostnieniu, pokazują, jak mało elastyczni i ruchliwi są ci ludzie w swej świadomości. Rekompensują to sobie aż w nadmiarze uprawianiem sportów i ruchliwością fizyczną, odwracając w ten sposób swoją uwagę od zesztywnienia psychicznego (mechanizm obronny).

Reumatyzm i tłumiona agresja.

Częste u osób chorych na zapalenie stawów upodobanie do sportów walki prowadzi nas do następnego problemu tych pacjentów, jakim jest agresja. Reumatyk blokuje swoją agresję na płaszczyźnie motorycznej, to znaczy w obrębie mięśni. Eksperymentalne odprowadzenie i pomiary elektryczności mięśni u reumatyka wykazały niezbicie, że wszelkiego rodzaju bodźce powodują napięcie mięśni, zwłaszcza mięśni stawów. Takie pomiary potwierdzają jedynie podejrzenie, że reumatyk na siłę opanowuje swoje impulsy agresywne, które domagają się uzewnętrznienia. Nie wyładowana energia pozostaje w mięśniach i tam zmienia się w stan zapalny i ból. Każdy ból, odczuwany w chorobie, odnosił się pierwotnie do kogoś innego. Ból jest zawsze następstwem agresywnego działania. Jeśli pozostawię swoją agresję własnemu biegowi i zwrócę ją na kogoś innego, ból odczuje moja ofiara. Jeśli jednak pohamuję agresję, to zwróci się ona przeciwko mnie i ja będę odczuwał ból (autoagresja). Gdy ktoś odczuwa bóle, powinien się przede wszystkim zastanowić, na kogo właściwie miały one być skierowane.

Zaciśnięta pięść.

Wśród chorób reumatycznych występuje pewien specyficzny symptom, polegający na zwinięciu się dłoni w pięść na skutek zapalenia ścięgien mięśni przedramienia w łokciach (chroniczne zapalenie nadkłykcia). Obraz „zaciśniętej pięści” aż nadto wyraźnie wskazuje na hamowaną agresję i tłumioną chęć, by „choć raz porządnie uderzyć pięścią w stół”. Podobna tendencja do zaciskania pięści występuje w chorobie Dupuytrena (przykurcz Dupuytrena), kiedy to nie można w ogóle rozewrzeć dłoni. Otwarta dłoń jest przecież symbolem ugodowości. Jeśli kiwamy do kogoś na powitanie, wynika to z dawnego zwyczaju, by przy spotkaniu pokazywać otwarte, puste dłonie – bez broni – na znak pokojowych zamiarów. Ta sama symbolika zawarta jest w podawaniu komuś ręki. Podczas gdy otwarta dłoń wyraża pokojowe zamiary i chęć pojednania, dłoń zwinięta w pięść jest oznaką wrogości i agresji.

Życzliwa tyrania.

Reumatyk nie może pogodzić się z własną agresją, w przeciwnym razie nie tłumiłby jej i nie blokował. Ponieważ jednak uczucia agresywne w nim tkwią, wywołują u niego nieświadome poczucie winy, które skłania go do ofiarności wobec innych i spieszenia im z pomocą. Powstaje więc osobliwa kombinacja altruizmu i pohamowywania innej postawy, którą już Alexander nazwał „życzliwą tyranią”. Choroba często występuje właśnie wtedy, gdy na skutek zmiany w życiu przestaje istnieć możliwość wyrównywania poczucia winy służeniem innym. Wachlarz najczęstszych objawów towarzyszących wskazuje nam kluczowe znaczenie hamowanej wrogości. Są to przede wszystkim dolegliwości żołądkowe i jelitowe, sercowe, oziębłość płciowa i zaburzenia potencji jak też lęki i depresje. Fakt, że na zapalenie wielostawowe zapada dwukrotnie więcej kobiet niż mężczyzn, można by wytłumaczyć tym, że kobiety mają znacznie więcej oporów w świadomym przeżywaniu swoich uczuć wrogości.


Nierozwiązane problemy zepchnięte do nieświadomości.

Przyrodolecznictwo za przyczynę reumatyzmu uważa odkładanie się toksyn w tkance łącznej. Odłożone toksyny symbolizują w kontekście naszych rozważań – nie przetworzone problemy albo nie przetrawione tematy, które nie zostały rozwiązane, lecz odłożyły się w nieświadomości. Możemy teraz zrozumieć terapeutyczny efekt postu. Odrzucając całkowicie pożywienie z zewnątrz, organizm przestawia się na pożywienie własne i zostaje w ten sposób zmuszony do spalania i przetwarzania zawartości „wiadra z odpadkami” własnego ciała. Proces ten na poziomie psychiki odpowiada przerabianiu i uświadamianiu sobie obszarów tematycznych dotychczas wypieranych i tłumionych. Chory na reumatyzm jednak nie chce rozgryźć swoich problemów. Jest na to zbyt sztywny i skostniały, upiera się przy swoim. Boi się odpowiedzieć sobie uczciwie na pytanie, co kryje się za jego altruizmem, usłużnością, poświęceniem dla innych, za jego normami moralnymi i uległością. W ten sposób jego egoizm, nieelastyczność, nieustępliwość, żądza dominacji i uczucia agresji pozostają w strefie cienia i ulegają somatyzacji objawiającej się widocznym zesztywnieniem i nieruchawością, które kładą ostatecznie kres jego nieautentycznej usłużności.


Zaburzenia motoryczne – kręcz szyi.

Wspólną cechą tych zaburzeń jest częściowa utrata przez pacjenta kontroli nad funkcjami motorycznymi, które w normalnej sytuacji podlegają wpływowi naszej woli. U chorego niektóre funkcje wymykają się jego kontroli, szczególnie wtedy, gdy czuje się obserwowany albo znajduje w sytuacji, gdy chce stworzyć nieprawdziwy obraz siebie wobec innych. U pacjenta z kręczem szyi głowa skręca się powoli lub gwałtownie w jedną stronę. Przeważnie po paru sekundach wraca do normalnej pozycji. Symptomatyczne, że pewne gesty, jak na przykład przyłożenie palca do podbródka albo podparcie karku, ułatwiają pacjentowi proste trzymanie głowy. Na postawę szyi ma jednak głównie wpływ własna subiektywna pozycja w pomieszczeniu. Jeśli pacjent opiera się plecami o ścianę i może oprzeć o ścianę głowę, wtedy na ogół nie ma trudności z jej utrzymaniem.

Pewność/niepewność.

Ta właściwość jak też zależność symptomu od sytuacji (obecność innych osób) wskazują nam już istotę tych zaburzeń: oscylują one wokół biegunów pewność/niepewność. Zaburzenia motoryczne, do których należą też wszelkie tiki, demaskują pozorną pewność siebie, jaką dany człowiek pragnie zamanifestować innym, podczas gdy nie tylko nie jest pewny siebie, ale nawet nie ma nad sobą władzy i kontroli. Od niepamiętnych czasów oznaką odwagi i dzielności było patrzenie komuś prosto w twarz i prosto w oczy bez odwracania wzroku. Właśnie w takich sytuacjach u pacjenta z kręczem szyi głowa odwraca się mimo woli w bok. W związku z tym spotkanie z kimś ważnym czy pozostawanie w centrum uwagi napawa go coraz większym lękiem – i jest to lęk autentyczny. Lękając się wystąpienia symptomu, chory unika nieprzyjemnych sytuacji, stara się nie dostrzegać swoich konfliktów i pozostawia na boku jedną stronę otaczającej go rzeczywistości.

Oko w oko z wyzwaniem.

Proste trzymanie głowy zmusza nas do stawania oko w oko z wyzwaniami świata. Jeśli odwrócimy głowę, unikamy tej konfrontacji. Stajemy się „jednostronni” i odwracamy się od tego, z czym nie chcemy się konfrontować. Zaczynamy widzieć rzeczy „krzywo” lub w sposób „przekręcony”. Do takiego jednostronnego i krzywego widzenia świata odnosi się znane powiedzenie zawrócić komuś głowę. Tego rodzaju atak psychologiczny ma również doprowadzić do tego, by ofiara straciła panowanie nad swoim sposobem patrzenia na sprawy i bezwolnie podążyła za wzrokiem i poglądami kogoś innego.

Zaburzenia motoryczne – kurcz pisarski i kurcz palców.

Podobne są przyczyny kurczu pisarskiego i kurczu palców u pianistów i skrzypków. Osobowość tych pacjentów charakteryzuje zawsze wygórowana ambicja i skrajnie wysokie wymagania wobec siebie. Dążą oni do awansu społecznego, ale na zewnątrz stwarzają pozory dużej skromności. Chcą zaimponować jedynie swoimi osiągnięciami (piękne pisanie, muzyka). Toniczny kurcz dłoni ujawnia prawdę, ukazując całą „kurczowość” ich wysiłków i osiągnięć, i demonstruje, że w rzeczywistości „nie mają nic do powiedzenia ( = napisania)”.

Obgryzanie paznokci.

Obgryzanie paznokci nie należy wprawdzie do zaburzeń motorycznych, ale poświęcimy temu problemowi nieco uwagi ze względu na czysto zewnętrzne podobieństwo do tej grupy dolegliwości. Obgryzanie paznokci też jest rodzajem przymusu, pod wpływem którego człowiek traci kontrolę nad rękami. Występuje ono nie tylko jako przemijający symptom u dzieci i młodzieży. Również dorośli cierpią nieraz przez całe lata na to trudno wyleczalne zaburzenie. Przyczyna psychiczna jest jednak jasna i poznanie jej może być pomocne dla wielu rodziców, których dzieci obgryzają paznokcie. Zakazy, groźby i kary nie są w tym wypadku najwłaściwszą reakcją.

Obgryzanie paznokci to kastrowanie własnej agresji!

To, co u ludzi nazywamy paznokciami; u zwierząt zwie się pazurami. Służą one przede wszystkim do obrony i ataku, są narzędziami agresji. Wyrażenia pokazać pazury używamy w podobnym sensie co wyszczerzyć zęby. Pazury świadczą o gotowości do walki. Większość wyżej rozwiniętych zwierząt drapieżnych używa pazurów i zębów jako broni. Obgryzanie paznokci to kastrowanie własnej agresji! Kto obgryza paznokcie, lęka się własnej agresywności i w sposób symboliczny stępia swoją broń. Samo gryzienie jest już czynnością agresywną, ale w tym wypadku zwróconą wyłącznie przeciwko sobie. Człowiek obgryza swoje uczucia agresji.

Z powodu obgryzania paznokci cierpią szczególnie kobiety, gdyż podziwiają długie polakierowane paznokcie u innych kobiet. Długie, polakierowane na jaskrawą czerwień paznokcie są też wyjątkowo pięknym symbolem agresji – te kobiety obnoszą się ze swoimi agresywnymi uczuciami. Zazdroszczą im te, które nie mają śmiałości przyznać się do tkwiącej w nich agresji i demonstrować swej broni. Chęć posiadania takich paznokci jest jedynie zewnętrznym przejawem ukrytego pragnienia, by kiedyś też móc być tak otwarcie agresywną.

Kiedy dziecko obgryza paznokcie.

Jeśli paznokcie obgryza dziecko, znajduje się w okresie, kiedy boi się uzewnętrznić agresywną postawę. W takim przypadku rodzice powinni się zastanowić, czy aby swoim sposobem wychowania lub własnym zachowaniem nie tłumią albo nie oceniają negatywnie zachowań agresywnych. Powinni spróbować stworzyć dziecku pewną przestrzeń życiową, w której odważy się ono wyładowywać swoje agresje bez poczucia winy. Takie zachowanie przeraziłoby rodziców, albowiem gdyby rodzice nie mieli problemów z agresją, ich dziecko nie obgryzałoby paznokci. Zastanowienie się nad swoim obłudnym i nieuczciwym sposobem zachowania byłoby dla całej rodziny zdrowym procesem, który pozwoliłby jej członkom dowiedzieć się, co czai się za tą fasadą. W chwili gdy dziecko nauczy się stawiać opór zamiast respektować lęki rodziców, przestanie obgryzać paznokcie. Dopóki jednak rodzice nie będą skłonni sami się zmienić, nie powinni przynajmniej skarżyć się na zaburzenia występujące u ich dzieci. Wprawdzie nie są winni temu, że te zachowania występują, ale jednak zaburzenia u dzieci są odbiciem problemów ich rodziców.


 W kolejnym artykule – jąkanie i wypadki.

Poprzedni odcinek przeczytasz tutaj: https://zgodanatocojest.pl/przez-chorobe-do-samopoznania-cz-16-serce-i-krazenie

Jeżeli uważasz, że zamieszczane przeze mnie treści są ciekawe zostaw proszę komentarz, subskrybuj i poleć znajomym. Będę Ci ogromnie wdzięczna.

Zapraszam na konsultacje indywidualne Kontakt

%d bloggers like this: