Przez chorobę do samopoznania cz. 21. AIDS vs RAK.
W dzisiejszym odcinku przyjrzymy się dwóm chorobom, których diagnoza wywołuje lęk i przerażenie. Czy AIDS i RAK mają coś wspólnego? Jeżeli mają – co to jest? Jakie są różnice między miłością a seksualnością? Dlaczego wybieramy seksualność zamiast miłości? Od czego uciekamy wybierając samotność i izolację? ,,Chora miłość” i równowaga w życiu.
AIDS.
Symbolizują go cztery litery: AIDS, będące skrótem od „Acquired Immune Deficiency Syndrome”, co można przetłumaczyć jako „Syndrom Nabytego Braku Odporności”. Materialnym jego sprawcą jest wirus HTLV – III/LAV, maleńki, niezwykle czuły zarazek, który może przeżyć tylko w bardzo specyficznym środowisku. W związku z tym, aby mógł zostać przeniesiony, do krwiobiegu drugiej osoby muszą się przedostać świeże komórki krwi lub sperma nosiciela. Poza organizmem człowieka wirus ginie.
Grupy ryzyka i drogi przenoszenia.
Wirus został odkryty po raz pierwszy pod koniec lat siedemdziesiątych u pewnego narkomana z Nowego Jorku. Na skutek używania tych samych igieł rozprzestrzenił się najpierw wśród narkomanów, stamtąd zaś przedostał się do środowisk homoseksualistów, gdzie był przenoszony dalej podczas stosunków seksualnych. Do dziś homoseksualiści znajdują się na pierwszym miejscu wśród grup ryzyka, zapewne dlatego, że praktykowany przez nich stosunek analny bardzo często powoduje uszkodzenia delikatnej śluzówki odbytnicy. Tą drogą sperma zawierająca wirus może się przedostać do krwiobiegu (śluzówka pochwy jest znacznie mniej podatna na uszkodzenia).
Główne symptomy AIDS.
Uwagę zwracają przede wszystkim cztery zagadnienia:
- AIDS powoduje załamanie się sił obronnych organizmu, co oznacza utratę zdolności ciała do odgraniczenia się i obrony przed zarazkami z zewnątrz. Ta nieodwracalna słabość systemu immunologicznego czyni pacjentów chorych na AIDS podatnymi na infekcje (i niektóre rodzaje raka), które nie są groźne dla osób zdrowych, o nieuszkodzonym systemie obronnym.
2. Ponieważ wirus HTLV – III/LAV ma bardzo długi okres inkubacji – od momentu zarażenia wirusem do chwili zachorowania może upłynąć nawet kilka lat – AIDS budzi szczególną grozę. Na dobrą sprawę nie wiadomo – mimo istnienia testów wykrywających wirusa – ilu ludzi w ogóle jest nim zarażonych i czy samemu nie jest się zarażonym. AIDS jest przeciwnikiem „niewidocznym”, którego bardzo trudno pokonać.
3. Ze względu na to, że AIDS jest chorobą zakaźną, przenoszoną przez krew lub spermę, nie jest sprawą prywatną, osobistą, lecz ukazuje nam aż nadto dobitnie naszą zależność od innych.
4. Wreszcie pozostaje wymienić jako główny problem wiążący się z AIDS sprawę stosunków seksualnych, które – jeśli abstrahować od dwóch innych możliwości, jak używanie wspólnych igieł i transfuzje krwi – są jedynym źródłem przenoszenia zarazków tej choroby. Obie pozostałe możliwości stosunkowo łatwo wyeliminować. AIDS zyskał zatem status „choroby wenerycznej”, a kontakty seksualne naznaczone są „śmiertelnym strachem”.
Czy AIDS i rak mają jakieś cechy wspólne?
AIDS jako choroba zagrażająca praktycznie niemal każdemu jest konsekwentną kontynuacją problemu, którego wyrazem jest rak. Rak i AIDS mają ze sobą wiele wspólnego, w związku z czym obie te choroby można umieścić pod hasłem „chora miłość”.
Aby dobrze zrozumieć, o co tu chodzi, trzeba raz jeszcze nawiązać do tematu „miłość”. Poznaliśmy miłość jako jedyną instancję, która jest w stanie przezwyciężyć biegunowość i zjednoczyć przeciwieństwa. A że przeciwieństwa zawsze określone są przez granice – dobro/zło, wnętrze/zewnątrz, ja/ty – rolą miłości jest przezwyciężanie granic lub, dokładniej mówiąc, niszczenie ich.
Miłość i seksualność.
Definiujemy więc miłość między innymi jako zdolność do otwarcia się, wpuszczenia drugiej osoby, poświęcenia granicy swego ja. Poświęcenie wynikające z miłości ma długą i bogatą tradycję w literaturze, mitologii, religii. Jezus z miłości do człowieka spełnił ofiarę śmierci. Gdy mówimy o „miłości”, mamy na myśli proces duchowy, a nie akt cielesny. Gdy mamy na myśli „miłość cielesną”, mówimy o seksualizmie.
Zastanawiając się nad tym rozróżnieniem, rychło zorientujemy się, że w naszej epoce i kulturze „miłość” stanowi poważny problem. Jest ona ukierunkowana przede wszystkim na duszę drugiej osoby, a nie na ciało, podczas gdy seksualizm – na ciało. I jedno, i drugie ma swoje uzasadnienie. Niebezpieczna jest jedynie, jak zawsze zresztą, jednostronność. Życie to równowaga, to wyważenie między jin a jang, między dołem a górą, między lewą a prawą stroną.
W odniesieniu do naszego tematu oznacza to, że seksualność musi zostać zrównoważona przez miłość, w przeciwnym razie bowiem grozi nam jednostronność, a wszelka jednostronność jest „zła”, czyli niezdrowa, a więc chora.
Postępująca izolacja.
Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo w naszych czasach eksponuje się siły ego, a tym samym separowanie się od otoczenia, gdyż ten rodzaj indywidualizmu stał się już dla nas czymś oczywistym. Jeśli uprzytomnimy sobie, jakie znaczenie mają dziś imiona własne w przemyśle, reklamie i sztuce i porównamy tę sytuację choćby z okresem starożytności, gdy większość artystów pozostawała całkowicie anonimowa, stanie się dla nas jasne, czemu służy owo podkreślanie własnego ja. Taka tendencja zaznacza się również w innych dziedzinach życia, na przykład w zastępowaniu dużej niegdyś rodziny małą czy wręcz życiem w pojedynkę. Małe mieszkanie w bloku jest zewnętrzną oznaką narastającego osamotnienia i izolacji człowieka.
,,Zagłuszanie” samotności.
Współczesny człowiek stara się przeciwdziałać takiemu rozwojowi za pomocą dwóch środków: komunikowania się i seksu. Prasa, radio, telewizja, komputer, itd. – jesteśmy wszyscy okablowani i osieciowani. Łączność elektroniczna nie rozwiązuje jednak problemu osamotnienia, gdyż do niczego nie zobowiązuje. Z drugiej zaś strony rozwój nowoczesnych systemów elektronicznych ujawnia ludziom cały bezsens i niemożność prawdziwego odizolowania się, zatrzymania czegoś tylko dla siebie lub przeforsowania roszczeń własnego ja (w miarę rozwoju elektroniki tajemnica, ochrona danych i prawa autorskie coraz bardziej tracą rację bytu).
Drugie magiczne zjawisko to swoboda seksualna. Każdy może i chce wejść w kontakt z drugą osobą, ale nie duchowo. Nic więc dziwnego, że w służbę seksu wciąga się nowe środki komunikowania – od ogłoszeń towarzyskich w prasie poczynając aż po seks przez telefon i seks z komputera.
Seks służy zaspokojeniu żądzy, przede wszystkim własnej, partner pełni w nim jedynie rolę pomocniczą. W końcu ta druga osoba wcale nie jest potrzebna, rozkosz można przeżyć za pośrednictwem telefonu lub samotnie (masturbacja).
Miłość to realne spotkanie z drugim człowiekiem.
Miłość natomiast to autentyczne spotkanie z drugim człowiekiem. Spotkanie takie często budzi lęk, gdyż stawia pod znakiem zapytania byt własnego ja. Spotkanie z drugim człowiekiem jest zarazem spotkaniem z własnym cieniem – i dlatego partnerstwo bywa tak trudne. Miłość ma więcej wspólnego z pracą niż z radością. Miłość zagraża granicy naszego ja i żąda, byśmy się otworzyli. Seks to wspaniały środek pomocniczy miłości, który pozwala pokonać granice na poziomie ciała i przeżyć pełne zespolenie. Jeśli jednak człowiek rezygnuje z miłości i oddaje się wyłącznie seksowi, nie osiągnie tego celu.
Partner czy stymulator seksualny.
Naszą epokę charakteryzuje eksponowanie własnego ja i odrzucanie wszystkiego, co prowadzi do przezwyciężenia biegunowości. Usilnie staramy się więc zatuszować i zastąpić nasz brak gotowości do miłości kontaktami seksualnymi. Nasze czasy naznaczone są seksualizmem, ale pozbawione miłości. Miłość odchodzi w cień.
Problem ten jest symptomatyczny dla naszych czasów i całej kultury zachodniej. To problem zbiorowy. Uwidocznił się on szczególnie wyraźnie w kręgach homoseksualistów, którzy coraz częściej rezygnują z trwałego partnerstwa na rzecz promiskuityzmu, a kontakt seksualny z dziesięcioma do dwudziestu partnerami w ciągu jednego weekendu wcale nie należy do rzadkości. Tendencja ta jest zresztą charakterystyczna również dla heteroseksualistów, tyle, że wśród homoseksualistów jest ona znacznie bardziej wyrazista i przybiera skrajne formy.
Im bardziej oddziela się miłość od seksu, a seks uważa za cel sam w sobie, tym prędzej powszednieją podniety seksualne. Prowadzi to do nie kończącej się eskalacji podniet, do poszukiwania coraz oryginalniejszych, coraz bardziej wymyślnych i wyrafinowanych bodźców. Efektem tego są skrajne praktyki seksualne, w których partner liczy się coraz mniej i zostaje zdegradowany do roli stymulatora seksualnego.
Miłość to pełne zespolenie.
Jeśli nie przeżywa się świadomie miłości jako duchowego spotkania dwojga ludzi, wówczas miłość przechodzi w sferę cienia, a w konsekwencji zostaje wypchnięta w obręb ciała. Miłość to likwidacja granic i otwarcie się na to, co przychodzi z zewnątrz, aby mogło nastąpić pełne zespolenie. Załamanie się sił obronnych organizmu w przypadku AIDS to odpowiednik tej zasady na poziomie ciała. Siły obronne naszego ciała bronią bowiem tej granicy, która jest konieczna dla egzystencji- cielesnej. Pacjent chory na AIDS przeżywa na poziomie ciała miłość, związany z nią kontakt i otwarcie się, czego z lęku przed poświęceniem swego ,,ja” unikał na płaszczyźnie psychicznej.
Rak i AIDS – podobieństwa i różnice.
Problematyka AIDS i raka jest bardzo podobna, w związku z czym oba te symptomy charakteryzujemy jako „chorą miłość”. Różnica polega jednak na tym, że rak jest bardziej „prywatny” niż AIDS. Rak dotyczy konkretnej osoby, nie jest zaraźliwy. AIDS natomiast aż nadto wyraźnie uświadamia nam, że nie jesteśmy na świecie sami, że wszelkie odosobnienie jest iluzją, a więc tym samym ego jest urojeniem. AIDS każe nam uzmysłowić sobie, że stanowimy część wspólnoty, część większej całości, a tym samym ponosimy – jako część – odpowiedzialność za wszystkich.
Pacjent chory na AIDS czuje ogromny ciężar tej odpowiedzialności i musi się zdecydować, jak chce postąpić. AIDS zmusza koniec końców do odpowiedzialności i liczenia się z drugą osobą – coś, z czym dotychczas pacjenci chorzy na AIDS nie radzili sobie najlepiej.
AIDS zmusza następnie do całkowitej rezygnacji z agresji w seksie, gdyż w chwili gdy pojawi się krew, partner zostanie zarażony. Stosowanie prezerwatywy (i gumowych rękawiczek) to sztuczne wznoszenie „granicy”. Rezygnując z agresywnego seksu, pacjent ma szansę nauczyć się delikatności i łagodności. W ten sposób AIDS umożliwia mu kontakt z tym, czego dotychczas unikał – słabością, niemocą, biernością, czy krótko mówiąc – ze światem uczuć.
Nietrudno zauważyć, że wszystkie obszary, przed którymi powstrzymuje nas AIDS (agresja, krew, bezwzględność…), są właściwe biegunowi męskiemu (jang), podczas gdy te, do których nas zmusza – żeńskiemu (jin) (słabość, niemoc, delikatność, łagodność, wzgląd na innych…). Nic zatem dziwnego, że AIDS dominuje wśród homoseksualistów, gdyż zwłaszcza oni unikają konfrontacji z pierwiastkiem żeńskim (fakt, że mężczyzna o skłonnościach homoseksualnych przejawia w zachowaniu cechy kobiece, nie jest sprzecznością, jest to już symptom).
Na pierwszym miejscu wśród grup ryzyka znajdują się narkomani i homoseksualiści. Te dwie grupy są stosunkowo silnie izolowane w społeczeństwie. Często nie tolerują one lub wręcz nienawidzą reszty społeczeństwa, a sami również spotykają się z niechęcią i nienawiścią. Organizm chory na AIDS uczy się przeciwieństwa nienawiści: rezygnacji z obrony, a więc miłości.
AIDS – ,,posłaniec ciemności”.
AIDS konfrontuje ludzkość z głęboko ukrytym obszarem cienia. AIDS to posłaniec „ciemności” w dwojakim sensie tego słowa, gdyż również bramy wejściowe dla zarazków znajdują się w cielesnych „ciemnościach”. Zarazek długi czas pozostaje w ukryciu, nie zauważony i nie znany, aż wreszcie powoli i stopniowo dociera do świadomości pacjenta. AIDS to coś tajemniczego, gdyż działa z ukrycia, nie zdajemy sobie z niego sprawy, jest „przeciwnikiem niewidocznym”.
„Człowiek nowoczesny” odwrócił się od wszystkiego, co „niewidoczne, nieuchwytne, przerażające i pociągające zarazem, od tego, co nieświadome”. Te nieistniejące obszary wracają teraz do niego, uczą go praprzerażenia, co kiedyś było zadaniem demonów, upiorów, monstrów, bóstw z królestwa ciemności.
Moc seksualna jest, jak wiadomo, wielką, „niesamowitą” siłą w człowieku. Może łączyć i dzielić, w zależności od tego, na jakiej płaszczyźnie działa. Oczywiście nie chodzi tu o potępianie seksualności i wypieranie jej, ale z całą pewnością mamy za zadanie stworzyć równowagę między seksualnością pojmowaną wyłącznie cieleśnie a „zdolnością do spotkania duchowego”, które nazywamy „miłością”.
Reasumując.
- Seksualność i miłość to dwa bieguny tego samego problemu, który zwie się „łączeniem przeciwieństw”.
- Seksualność odnosi się do sfery ciała, miłość do sfery duszy drugiego człowieka.
- Seksualność i miłość powinny pozostawać w równowadze.
- Człowiek odczuwa spotkanie psychiczne (miłość) z drugą osobą jako niebezpieczne i wywołujące lęk, gdyż stawia ono pod znakiem zapytania granice jego ja.
- Jednostronne eksponowanie seksualności cielesnej odsuwa miłość w sferę cienia. W takich wypadkach seksualność ma tendencję do agresji, która może zranić (tym razem rozerwane zostają nie psychiczne granice naszego ja, lecz granice naszego ciała – płynie krew).
- AIDS to końcowe stadium miłości odsuniętej w sferę cienia. Pokonuje granice naszego ja i powoduje, że cieleśnie przeżywamy lęk przed miłością, której psychicznie unikaliśmy. Tak więc i śmierć jest koniec końców tylko cielesną formą przejawiania się miłości, gdyż oznacza totalne oddanie się i rezygnację z odrębności swego ja (por. chrześcijaństwo). Śmierć to jednak tylko początek przemiany, metamorfozy..
W kolejnym artykule – Co należy robić? Jak należy rozumieć przesłanie symptomów chorobowych? W jaki sposób ta wiedza może mi pomóc w wyzdrowieniu? Co powinienem teraz robić?”
Poprzedni odcinek przeczytasz tutaj: https://zgodanatocojest.pl/przez-chorobe-do-samopoznania-cz-20-rak-jako-znak-naszych-czasow/
Jeżeli uważasz, że zamieszczane przeze mnie treści są ciekawe zostaw proszę komentarz, subskrybuj i poleć znajomym. Będę Ci ogromnie wdzięczna.
Zapraszam na konsultacje indywidualne Kontakt
Jeden Komentarz
Pingback: