Psychobiologia,  Rozwój duchowy

Przez chorobę do samopoznania cz. 1. Infekcja=zmaterializowany konflikt.

Dzisiejszym artkułem rozpoczynam zapowiadany cykl ,,Przez chorobę do samopoznania”. Niedawno miałam okazję zapoznać się z książką napisaną przez Thorwald Dethlewson i Rudiger Dahlke pod tym samym tytułem. Byłam pod ogromnym wrażeniem jej aktualności i trafności spostrzeżeń autorów, zważywszy na fakt, że książka była wydana w 1996 roku.

Moim zdaniem pozycja jak najbardziej wpisuje się w nurt Totalnej Biologii/Recal Healing, Psychobiologii czy szeroko rozumianego rozwoju duchowego.

W kolejnych artykułach będę zamieszczała obszerne streszczenia książki wraz z moimi komentarzami.

Zacznę od części drugiej, w której autorzy przedstawiają najczęstsze objawy chorobowe w ich symbolicznym znaczeniu, odczytując je jako formy wyrazu problemów psychicznych.

Serdecznie zapraszam do lektury.

Infekcja.

Infekcja jest jedną z najczęstszych przyczyn procesów chorobowych w organizmie człowieka. W stanie ostrym objawia się na ogół różnego typu zapaleniami – od przeziębienia poprzez zapalenie płuc aż po cholerę i ospę. Na to, że mamy do czynienia z procesem zapalnym, wskazuje końcówka itis w łacińskiej nazwie choroby, na przykład colitis, hepatitis.

Medycyna klasyczna ma na swoim koncie znaczne osiągnięcia w walce z chorobami zakaźnymi, a to dzięki odkryciu antybiotyków (np. penicyliny) i szczepion­kom. O ile kiedyś w następstwie infekcji ludzie najczęściej umierali, o tyle dziś, w krajach o dobrze rozwiniętej opiece medycznej, takie wypadki zdarzają się wyjątkowo. Nie znaczy to oczywiście, byśmy byli mniej podatni na infekcje. Dysponujemy jednak o wiele lepszą bronią do ich zwal­czania.

Walka z zarazkami.

Jeśli komuś taka terminologia wydaje się zbyt „wojenna”, nie powinien zapominać o tym, że w przypadku procesu zapalnego rzeczywiście mamy do czynienia z „woj­ną w organizmie”. Uzyskujące niebezpieczną przewagę wrogie zarazki (bakterie, wirusy, toksyny) zostają zaatako­wane i pokonane przez systemy obronne naszego organiz­mu.

Symptomy świadczące o takiej konfrontacji, to obrzmienia, zaczerwienienie, ból i gorączka. Jeśli organiz­mowi uda się odnieść zwycięstwo nad zarazkami, infekcja wygasa, jeśli nie – chory umiera. Nietrudno na tym przykładzie wykazać analogię między procesem zapalnym a wojną. Polega ona na tym, że zarówno wojna, jak i zapalenie – mimo że nie zachodzi między nimi związek przyczynowy – charakteryzują się taką samą strukturą wewnętrzną i takim samym przebiegiem, tyle, że manifes­tującym się na całkiem innych płaszczyznach.

Bio – logiczny język.

Te wewnętrzne współzależności między wojną, a proce­sem zapalnym są wyraźnie widoczne w języku, jakim się posługujemy. I tak samo słowo zapalenie (niem. Entzundung – zapalenie, zapłon) zawiera już w sobie ową sławetną iskrę zapalającą, która może spowodować eksplozję beczki prochu. Angielski od­powiednik inflammation można przetłumaczyć dosłownie jako „rozniecenie płomienia”.

Takiego samego słownictwa używamy, opisując konfrontacje zbrojne. Mówimy na przy­kład: rozgorzał konflikt, Europa stanęła w płomieniach itp. Przy tak dużej ilości materiału zapalnego prędzej czy później musi nastąpić eksplozja, w trakcie której rozładuje się nagle coś, co gromadziło się już od dawna. Zjawisko to możemy zaobser­wować nie tylko w warunkach wojny. Podobnie dzieje się w naszym organizmie, gdy na przykład pęka i oczyszcza się niewielka krosta lub duży ropień.

Eksplozja.

W naszych dalszych rozważaniach musimy brać pod uwagę również inną sferę analogii, a mianowicie – duszę. Człowiek też może eksplodować. W tym wypadku następuje reakcja emocjonalna służąca rozładowaniu konfliktu we­wnętrznego. Kontynuując nasze rozważania, będziemy za­wsze brać pod uwagę te trzy sfery równocześnie – „du­szę-ciało-narody” – by móc na ich przykładzie dokładnie prześledzić analogię między konfliktem, zapaleniem i wojną. Koniec końców pozwoli nam to znaleźć klucz do zro­zumienia choroby.

Biegunowość.

Biegunowość naszej świadomości bezustannie stawia nas, ludzi, w sytuacji konfliktowej, zmuszając do dokony­wania wyboru spośród dwóch możliwości. Stale musimy się na coś decydować, rezygnować z jednej możliwości na rzecz innej.

Wciąż więc czegoś nam brak, wciąż czujemy pewien dyskomfort psychiczny. Szczęśliwy ten, kto potrafi zaakcep­tować konfliktowość ludzkiej egzystencji. Większość z nas bowiem skłonna jest wierzyć, że niedostrzeganie konfliktu jest tożsame z jego nieistnieniem. Z podobną naiwnością małe dzieci wierzą, że wystarczy zamknąć oczy, by stać się niewidzialnym. Konflikty jednak istnieją zawsze, niezależ­nie od tego, czy ktoś je dostrzega, czy nie. Kto nie jest gotów uznać tego faktu, przeanalizować konfliktu i starać się znaleźć jakieś rozwiązanie, prędzej czy później odczuje to na własnym ciele. Konflikty przybiorą formę zapalenia. Każda infekcja to zmaterializowany konflikt. Unikanie konfliktu na poziomie duszy (z wszystkimi jego przykrościami i niebez­pieczeństwami) odbija się na poziomie ciała w postaci zapalenia.

Proces materializacji konfliktu.

Prześledźmy ten proces na trzech wspomnianych już płaszczyznach, którymi są: zapalenie-konflikt-wojna:

Impuls.

Zarazki wnikają do organizmu. Mogą to być bakterie, wirusy lub trucizny (toksyny). Wnikanie to nie tyle jest zależne od obecności zarazków – jak sądzi wielu laików – ile raczej od gotowości naszego organizmu do ich przyjęcia. W medycynie nazywa się to słabą odpornością. Problem infekcji nie sprowadza się – jak uważają fanatycy sterylności – do obecności zarazków, lecz do umiejętności współżycia z nimi.

Stwierdzenie to można odnieść niemal dosłownie do obszaru świadomości. Nie chodzi przecież o to, by człowiek żył w świecie bez problemów i konfliktów, lecz by umiał żyć z konfliktami. Nie trzeba chyba dłużej uzasadniać, że system odpornościowy jest sterowany przez naszą psychikę, skoro nawet naukowcy coraz dogłębniej zajmują się ostatnio tym zagadnieniem (badania nad stre­sem itp.).

Znacznie ciekawsze jednak jest uważne obserwowanie tych zależności na przykładzie samego siebie. Kto nie chce otworzyć własnej świadomości na konflikt, który by go bardzo zdenerwował, musi otworzyć swoje ciało na zarazki. Lokują się one w słabych punktach organizmu, nazywanych po łacinie loci minoris resistentiae, czyli miejscami o osłabio­nej odporności, uważanymi przez medycynę klasyczną za wrodzone albo dziedziczne.

Medycyna klasyczna sprowa­dza podatność pewnych organów na zapalenie do wrodzo­nej słabości tych organów, co pozornie uniemożliwia dalszą interpretację zjawiska. Psychosomatyka natomiast wskazu­je nie od dziś, że określonym grupom problemów od­powiadają określone organy (por. totalna biologia/recall healing), przez co jednak popada ona w sprzeczność z głoszoną przez medycynę klasyczną teorią miejsc o zmniejszonej odporności.

Ową pozorną sprzeczność bez trudu obalimy, jeśli spojrzymy na to zagadnienie z trzeciego punktu widzenia. Ciało jest zmaterializowanym odzwierciedleniem naszej świadomości, podobnie jak dom jest zmaterializowanym odzwierciedleniem idei architekta. Idea i jej kształt material­ny odpowiadają sobie wzajemnie, tak jak fotografia od­powiada negatywowi, nie będąc jednak tym samym. I tak każda część ciała i każdy narząd odpowiadają określonej treści psychicznej, określonemu stanowi emocjonalnemu i określonemu kręgowi problemów (na tych analogiach zasadza się fizjonomika, bioenergetyka, techniki masażu psychicznego i inne).

Poziom świadomości.

Człowiek ucieleśnia pewien stan świadomości, będący w danym momencie życia odzwierciedleniem jego dotych­czasowych doświadczeń. Przynosi ze sobą na świat okreś­lony wzorzec problemów, których stopniowe rozwiązy­wanie i pokonywanie będzie kształtowało jego los, gdyż los = charakter + czas. Charakter ani nie jest dziedziczny, ani też kształtowany przez otoczenie, jest on „przynoszony” – jest wyrazem świadomości, którą ucieleśnia.

Ów stan świadomości ze specyficznymi układami prob­lemów i zadaniami życiowymi jest tym, co astrologia, na przykład, przedstawia symbolicznie w horoskopie. (Bliżej na ten temat w książce pt. Przeznaczenie twoją szansą.) Skoro jednak ciało jest zmaterializowanym odzwiercied­leniem świadomości, również w ciele znajduje odbicie okreś­lony układ problemów. Oznacza to między innymi, że pewne grupy problemów mają swój cielesny czy też or­ganiczny odpowiednik w podatności na choroby. Z wiedzy tej korzysta na przykład irydodiagnostyka, nie uwzględ­niająca jednak ewentualnej korelacji psychologicznej.

Miejscem o zmniejszonej odporności jest ten narząd, który musi przejąć na siebie proces zdobywania doświad­czeń wtedy, gdy człowiek nie rozpracowuje w swej świadomości problemu psychicznego odpowiadającego danemu narządowi. Kto się z tym zapozna, spojrzy na procesy chorobowe z całkiem innego punktu widzenia niż ci, którzy uparcie trzymają się przyczynowego sposobu myślenia.

Przebieg zapalenia.

Prześledźmy przebieg zapalenia, nie wskazując na razie dokładnie jego lokalizacji. W fazie pierwszej (impuls) zara­zki wnikają do organizmu. W sferze psychicznej odpowiada to sytuacji, gdy stajemy w obliczu jakiegoś problemu. Impuls, z którym dotychczas się nie zetknęliśmy, pokonuje system obronny naszej świadomości i rozdrażnia nas. Wznie­ca napięcie między biegunami, które to napięcie odczuwamy teraz świadomie jako konflikt. Jeśli nasz psychiczny system obronny funkcjonuje bardzo dobrze, impuls nie dosięgnie naszej nadświadomości – jesteśmy uodpornieni na jego wyzwanie, a tym samym na doświadczenie i rozwój.

W tym wypadku również mamy, zgodnie z zasadą biegunowości, dwie możliwości. Jeśli zrezygnujemy z obro­ny w obszarze świadomości, zachowamy odporność or­ganizmu, jeśli zaś nasza świadomość będzie odporna na nowe impulsy, organizm będzie gotów do przyjęcia zaraz­ków. Nie unikniemy zarażenia, możemy jedynie wybrać obszar, w którym ono nastąpi.

Przenosząc to rozumowanie na warunki wojenne, powiedzielibyśmy, że pierwszej fazie – impuls – odpowiada wtargnięcie wroga do kraju (naruszenie granic). Tego rodzaju atak kieruje oczywiście całą uwagę polityczną i militarną na wrogich intruzów. Wszyscy wykazują wzmożoną aktywność, całą swoją ener­gię ukierunkowując na ten nowy dla nich problem, mobili­zują wojsko, poszukują sprzymierzeńców – krótko mó­wiąc: koncentrują uwagę na ognisku niepokojów. Takie działania naszego organizmu to:

2. Faza wysięku

Zarazki już się zagnieździły i tworzą ognisko zapalne. Ze wszystkich stron napływa płyn tkan­kowy, odczuwamy obrzmienie tkanki i towarzyszące temu najczęściej napięcie. W przypadku konfliktu psychicznego również wzrasta napięcie. Całą swoją uwagę skupiamy na nowym problemie, nie potrafimy już myśleć o niczym innym, prześladuje on nas dzień i noc, nie jesteśmy w stanie o niczym innym mówić, wszystkie nasze myśli krążą bez­ustannie wokół tej jednej sprawy. W taki oto sposób konflikt pochłania całą naszą energię psychiczną. Żywimy go, roz­dymamy, aż staje się gigantyczny niczym góra, której nie jesteśmy w stanie pokonać. Konflikt zmobilizował i zaan­gażował wszystkie nasze siły psychiczne.

3. Reakcja obronna.

Pod wpływem zarazków (=anty­genów) organizm wytwarza specyficzne przeciwciała (w krwi i szpiku kostnym). Limfocyty i granulocyty tworzą wokół zarazków tak zwany wał granulocytowy, a makrofagi zaczynają pożerać zarazki. Toczy się więc wojna w obszarze ciała. Wróg zostaje otoczony i zaatakowany. Jeśli nie uda się rozwiązać konfliktu na płaszczyźnie lokalnej (wojna ograni­czona), następuje powszechna mobilizacja. Cały naród bierze udział w wojnie, poświęcając temu wszystkie swoje siły. W naszym organizmie sytuacja ta to…

4. Gorączka.

Atak sił obronnych niszczy zarazki, a uwalniające się przy tym trucizny (toksyny) wywołują reakcję w postaci gorączki. Na lokalne zapalenie organizm odpowiada podwyższoną temperaturą ciała. Z każdym stopniem podwaja się wskaźnik przemiany materii, a więc nietrudno zorientować się, w jakiej mierze gorączka nasila procesy obronne organizmu. Dlatego też zwykło się mówić, że gorączka jest zdrowa. Istnieje więc współzależność mię­dzy wysokością temperatury a tempem przebiegu choroby. Dlatego można spokojnie ograniczyć przyjmowanie środ­ków obniżających temperaturę do granicy nie zagrażającej życiu i nie zbijać temperatury gwałtownie za każdym razem, gdy wzrasta.

Jeśli chodzi o sferę psychiczną, konflikt w tej fazie absorbuje nas bez reszty i pochłania całą naszą energię. Analogie między podwyższoną temperaturą naszego ciała, a podnieceniem psychicznym są tak wyraźne, że znajdują odzwierciedlenie w naszym języku. Mówimy na przykład o gorączkowym oczekiwaniu, o gorączce poszukiwań, o gorą­czkowaniu się. (Znana piosenka Fever opiera się na tej właśnie dwuznaczności słowa gorączka.) Robi nam się gorąco ze zdenerwowania, serce bije nam przyspieszonym rytmem, czerwienimy się (z miłości lub gniewu), pocimy ze zdenerwowania i drżymy z napięcia. Wszystkie te objawy może nie są przyjemne – ale zdrowe.

Nie tylko bowiem gorączka jest zdrowa, jeszcze zdrowsza jest konfrontacja z konfliktami. Mimo to panuje powszechna tendencja, by w miarę możliwości dusić w zarodku i gorączkę, i konflikty oraz duma umiejętności tłumienia (gdybyż tylko to tłumie­nie nie sprawiało tyle radości!).

5. Rozwiązanie. Powolne opadanie gorączki.

Załóżmy, że siły obronne naszego organizmu okazały się skuteczne – odparły obce ciała, częściowo je wchłonęły, i w efekcie następuje rozpad przeciwciał i zarazków, czego skutkiem jest żółta ropa (straty po obu stronach!). Zarazki w zmienio­nej, osłabionej formie opuszczają nasze ciało. Ale i w nim zaszły pewne zmiany, gdyż teraz posiada ono: a) informację o zarazkach, co nazywa się „odpornością nabytą lub swoistą„, b) jego siły obronne przeszły trening, przez co wzmocniły się – jest to „odporność nieswoista”.

Przeno­sząc to na sferę militarną, moglibyśmy powiedzieć, że jest to zwycięstwo jednej strony przy stratach poniesionych przez obie. Zwycięzca wychodzi jednak z konfrontacji wzmoc­niony, gdyż dostosował się do przeciwnika, poznał go i w przyszłości może na niego odpowiednio zareagować.

6. Śmierć.

Może się jednak zdarzyć, że zwycięstwo odniosą zarazki, co prowadzi do śmierci pacjenta. Fakt, że uznajemy taki wynik za mniej korzystne rozwiązanie, wyni­ka jedynie z naszego subiektywizmu. To tak jak w piłce nożnej – wszystko zależy od tego, z którą drużyną się identyfikujemy. Zwycięstwo to zwycięstwo, niezależnie od tego, która strona je odniesie – w tym wypadku też następuje koniec wojny. Radość i tym razem jest ogromna, tyle, że po stronie przeciwnika.

7. Stan chroniczny.

Jeśli żadnej ze stron nie uda się rozwiązać konfliktu po swojej myśli, następuje kompromis między zarazkami, a siłami obronnymi organizmu. Zarazki pozostają w naszym organizmie, nie odnosząc jednak zwycięstwa, co oznaczałoby śmierć, ale i nie zostają pokona­ne (wyzdrowienie w sensie restitutio ad integrum). Wytwarza się stan chroniczny, którego symptomami jest stale podwyż­szona liczba limfocytów i granulocytów, przeciwciał, lekko podwyższony opad i nieznacznie podwyższona temperatu­ra. Taka sytuacja powoduje, że w naszym ciele tworzy się ognisko wiążące energię potrzebną organizmowi. Pacjent czuje się zmęczony, apatyczny, bierny, niezdolny do działa­nia. Nie jest chory, ale i nie jest całkiem zdrów – jest to sytuacja, kiedy nie toczy się co prawda wojna, ale i nie ma pokoju, panuje kompromis, ale zgniły, jak wszystkie kom­promisy tego świata.

Kompromis.

Kompromis jest wzniosłym celem tchórzy, ludzi „letnich” (Jezus mówi: „Chciałbym ich wypluć z moich ust. Niech będą gorący albo zimni”), którzy niezmiennie boją się konsekwencji swego działania i wszel­kiej odpowiedzialności. Kompromis jednak nigdy nie stano­wi rozwiązania, gdyż ani nie jest absolutną równowagą między dwoma biegunami, ani też nie przechyla szali na jedną stronę. Kompromis oznacza permanentny zatarg, a co za tym idzie – stagnację.

Czyniąc odniesienie do sfery militarnej, możemy porównać to z wojną pozycyjną (por. I wojna światowa), która pochłania energię i materiały, osłabiając lub też paraliżując pozostałe dziedziny życia, jak gospodarka czy kultura.

W sferze psychiki stan chroniczny odpowiada perma­nentnemu konfliktowi. Człowiek tkwi w sytuacji konflik­towej i nie znajduje ani odwagi, ani siły, by podjąć jakąś decyzję. Każda decyzja wymaga ofiar – możemy zrobić tylko jedno albo drugie – a taka perspektywa napawa lękiem. Dlatego wielu ludzi tkwi w samym środku konfliktu, są oni niezdolni dopomóc do zwycięstwa jednemu lub drugiemu biegunowi. Nieustannie roztrząsają problem, jaka decyzja byłaby słuszna, a jaka błędna, nie rozumiejąc, że w abstrakcyjnym sensie nie istnieje pojęcie słuszności i błędu, gdyż aby wreszcie być zdrowym, i tak potrzebujemy obu biegunów, tyle, że nie możemy zrealizować ich równocześ­nie, lecz musimy zacząć od jednego z nich – a więc zdecydujmy się!

Decyzja.

Każda decyzja przynosi wyzwolenie. Stan chronicznego konfliktu natomiast wysysa z człowieka energię, co do­prowadza koniec końców do psychicznego zniechęcenia, apatii, rezygnacji. W chwili gdy zdecydujemy się na jedną z możliwości, poczujemy natychmiast przypływ energii. Tak jak nasze ciało z każdej infekcji wychodzi wzmocnione, tak i nasz stan psychiczny poprawia się po każdym konflikcie. Stajemy się bogatsi o nowe informacje, które tak samo jak nabyta odporność ułatwiają nam w przyszłości uporanie się z podobnym problemem.

Każdy konflikt, jaki przeżywamy, uczy nas ponadto lepiej i odważniej konfrontować się z konfliktami w przy­szłości, co odpowiada odporności naszego organizmu. Po­dobnie jak w przypadku naszego ciała, każde rozwiązanie pociąga za sobą ofiary, zwłaszcza po stronie przeciwnej; również decyzje podejmowane w sferze psychicznej wyma­gają ofiar. Nieraz trzeba poświęcić swoje dotychczasowe poglądy, ukochane przyzwyczajenia i zachowania. Ale przecież wszystko, co nowe, z góry niejako zakłada śmierć tego, co stare. Większe ogniska zapalne w organizmie często pozostawiają blizny. W naszej psychice również niekiedy pozostają blizny, które z biegiem lat stają się jakby wspo­mnieniami głębokich przeżyć w naszym życiu.

Konflikty wzmacniają.

Kiedyś wszyscy rodzice wiedzieli, że dziecko po przeby­tej chorobie dziecięcej (wszystkie te choroby są chorobami zakaźnymi) uczyniło skok w swym rozwoju albo dojrzewa­niu. Dziecko nie jest już takie samo jak przedtem. Choroba je zmieniła, stało się bardziej dojrzałe. Ale nie tylko choroby wieku dziecięcego powodują, że człowiek staje się bardziej dojrzały. Tak jak ciało z każdej przebytej choroby zakaźnej wychodzi silniejsze, tak i człowiek po każdym przebytym konflikcie staje się dojrzalszy. Bowiem tylko wyzwania, którym musimy stawić czoło, czynią nas silniejszymi i bar­dziej doświadczonymi.

„Wojna jest ojcem wszystkich rzeczy”.

Powiada Herak­lit, i ten, kto prawidłowo rozumie tę sentencję, wie, że wyraża ona jedną z najbardziej fundamentalnych mądrości. Wojna, konflikt, napięcie między biegunami dostarczają energii życiowej, gwarantując w ten sposób postęp i rozwój. Takie stwierdzenia brzmią groźnie i mogą być niewłaściwie odczytane w czasach, gdy wilki przyoblekają się w owczą skórę i w takim przebraniu demonstrują swoją tłumioną agresję jako umiłowanie pokoju.

Celowo porównywaliśmy rozwój stanu zapalnego w na­szym organizmie z przebiegiem wojny, gdyż dzięki temu poruszany temat zyskuje ostrość i nie zostanie pobieżnie potraktowany przez czytelnika. Żyjemy w takiej epoce i w takiej kulturze, które naznaczone są konfliktami i wrogo­ścią. Człowiek za wszelką cenę usiłuje uniknąć konfliktów, nie zauważając przy tym, że takie nastawienie uniemożliwia osiągnięcie wyższego stopnia świadomości. Wprawdzie człowiek nie jest w stanie w dwubiegunowym świecie uniknąć konfliktów środkami funkcjonalnymi, ale właśnie dlatego usiłowania takie prowadzą do coraz bardziej skom­plikowanych przesunięć wybuchów na inne płaszczyzny, których wewnętrznych powiązań trudno nie zauważyć.

Niedostrzeganie konfliktu wywołuje chorobę.

Nasz temat, choroba zakaźna, jest na to dobrym przy­kładem. Wprawdzie w powyższych rozważaniach traktowa­liśmy paralelnie strukturę konfliktu i strukturę zapalenia, aby wypunktować to, co jest w nich wspólne, jednak w organizmie człowieka bardzo rzadko (lub nigdy) przebie­gają one równolegle. Dzieje się raczej tak, że jedna płasz­czyzna zastępuje drugą w myśl alternatywy albo-albo. Jeśli jakiemuś impulsowi uda się pokonać siły obronne świado­mości, przez co człowiek uświadomi sobie swoją sytuację konfliktową, wówczas naszkicowany wyżej proces prze­twarzania konfliktu odbywa się tylko w psychice i z reguły nie dochodzi wtedy do infekcji somatycznej. Jeśli zaś człowiek nie otworzy się na konflikt, jeśli odrzuca wszystko, co mogłoby podać w wątpliwość jego sztucznie podtrzymy­wany zdrowy świat, wówczas konflikt przerzuca się na jego ciało i dochodzi do stanu zapalnego na płaszczyźnie somaty­cznej.

Zapalenie to konflikt na płaszczyźnie materialnej.

Nie należy zatem popełniać błędu i traktować swoich chorób zakaźnych powierzchownie, aby w efekcie dojść do wnios­ku, że „nie przeżywałem przecież żadnych konfliktów”. Właśnie niedostrzeganie konfliktu wywołuje chorobę. We­jrzenie w siebie jednak, poszukiwanie przyczyn wymaga znacznie większego wysiłku niż rzucenie tylko pobieżnego spojrzenia, wymaga absolutnej uczciwości, która naszej psychice stwarza najczęściej podobny dyskomfort jak infek­cja naszemu ciału. Właśnie tego dyskomfortu chcemy uniknąć.

To prawda, konflikty zawsze są bolesne – czy to będzie wojna, czy walka wewnętrzna, czy choroba, nie są one niczym ponętnym. Ale nie będziemy tu prowadzić rozważań w kategoriach ładne czy nieładne; skoro raz zgodziliśmy się, że niczego nie jesteśmy w stanie uniknąć. Kto nie pozwoli sobie na eksplozję psychiczną, u tego nastąpi eksplozja w ciele (ropień). Czy w takiej sytuacji można sobie jeszcze stawiać pytanie, co jest ładniejsze albo lepsze? Choroba czyni człowieka uczciwym!

Choroba czyni człowieka uczciwym!

Uczciwe są koniec końców również wszystkie chwalebne wysiłki w kierunku unikania konfliktów na wszelkich płaszczyznach, właściwe naszym czasom. Na tle tego, co już powiedzieliśmy, w nowym świetle jawią nam się również dotychczasowe skuteczne wysiłki mające na celu zwalczenie chorób zakaźnych. Walka z infekcjami jest walką z konflik­tami na płaszczyźnie materialnej. Uczciwe było w tym wypadku w każdym razie nadanie nazwy broni: antybiotyki. Słowo to składa się z dwóch wyrazów greckich: anti = prze­ciw i bios =życie. Antybiotyki są więc „substancjami skiero­wanymi przeciwko życiu” – to się nazywa uczciwość!

Z dwóch względów antybiotyki są wrogie wobec życia. Jeśli przypomnimy sobie to, o czym już mówiliśmy, a miano­wicie, że konflikt jest właściwym motorem rozwoju, czyli życia, wszelkie tłumienie konfliktu jest równocześnie zama­chem na dynamikę życia jako takiego.

Ale i w węższym, medycznym sensie antybiotyki są wrogie wobec życia. Zapalenia to stany ostre, w których organizm szybko się oczyszcza, wydalając z ciała toksyny w procesie ropnym. Jeśli takie procesy oczyszczania się organizmu będą często i na dłuższy czas powstrzymywane antybiotykami, toksyny odłożą się w organizmie (najczęściej w tkance łącznej), co przy powtarzalności tego zjawiska może nawet wyrodzić się w proces nowotworowy. Powstaje efekt pojemnika na śmieci: pojemnik można albo często opróżniać (infekcja), albo gromadzić śmieci tak długo, aż nastąpią w nich procesy zagrażające całemu domowi (rak). Antybiotyki są obcymi substancjami, których człowiek nie wypracował własnym trudem, i dlatego pozbawiają go właściwych owoców jego choroby, a mianowicie doświad­czenia, jakie zdobywa się w każdej konfrontacji.

Szczepienia.

Pod tym kątem należałoby również krótko omówić temat „szczepienia”. Znamy dwa podstawowe rodzaje szczepień: uodpornienie czynne i uodpornienie bierne. Przy uodpornieniu biernym aplikuje się przeciwciała, które zo­stały wytworzone w innych organizmach. Tę formę szczepie­nia stosuje się wtedy, gdy choroba już wystąpiła (np. tetagam przeciw zarazkowi tężca).

W sferze psychicznej odpowiadałoby temu przejmowanie gotowych rozwiązań, przykazań i norm moralnych. Człowiek korzysta z cudzej recepty, unikając w ten sposób własnych rozwiązań i do­świadczeń. Bardzo wygodna metoda postępowania, która nie jest żadnym postępowaniem, gdyż nie wymaga ani wysiłku, ani aktywności.

Przy uodpornieniu czynnym aplikuje się osłabione zara­zki, aby organizm na ich bazie sam wytworzył przeciwciała. Tę formę stosuje się we wszystkich szczepieniach profilak­tycznych, jak na przykład przeciwko chorobie Heinego­-Medina, ospie, tężcowi.

W sferze psychicznej odpowied­nikiem tej metody jest ćwiczenie rozwiązań konfliktów w niewinnych sytuacjach (w wojsku: manewry), na przy­kład terapia grupowa, ćwiczenia dydaktyczne. Chodzi o to, by człowiek wyuczył się strategii rozwiązywania konfliktów, którą mógłby zastosować w sytuacji rzeczywis­tego konfliktu.

Powyższych rozważań nie należy interpretować jako recepty na sposób postępowania. Nie chodzi bowiem o to, „czy człowiek ma się pozwolić zaszczepić, czy nie”, lub „czy nie powinien nigdy stosować antybiotyków”. Koniec koń­ców jest zupełnie obojętne, co się zrobi, jeśli tylko zrobi się to świadomie! Najważniejsza jest nasza świadomość, a nie wszelkie nakazy czy zakazy.

Czy proces chorobowy w naszym organizmie jest w stanie zastąpić proces psychiczny?

Niełatwo na to odpowiedzieć, bo duszę i ciało można traktować odrębnie jedynie w teorii. W rzeczywistości zaś nigdy nie funkcjonują one w ode­rwaniu od siebie. Wszystko to, co dzieje się w naszym ciele, znajduje odbicie w naszej świadomości, w psychice. Kiedy uderzamy się młotkiem w palec, mówimy: Boli mnie palec. Nie jest to twierdzenie do końca słuszne, gdyż ból zachodzi wyłącznie w świadomości, a nie w palcu. Ból palca jest jedy­nie projekcją psychicznego odczuwania przez nas „bólu”.

I właśnie dlatego, że ból jest zjawiskiem zachodzącym w naszej świadomości, możemy na niego rozmaicie wpły­wać: przez odwrócenie uwagi, hipnozę, narkozę, akupunk­turę. Wszystko, co odczuwamy w czasie procesu chorobo­wego w naszym ciele, rozgrywa się wyłącznie w naszej świadomości. Rozróżnienie między objawami „psychicz­nymi” a „somatycznymi” odnosi się wyłącznie do obszaru projekcji. Jeśli ktoś jest chory z miłości, przerzuca swoje odczucia na coś niecielesnego, a mianowicie miłość, podczas gdy chory na anginę przerzuca je na gardło – cierpią jednak obaj wyłącznie w psychice.

Materia – a więc i ciało – może służyć tylko jako „ekran”, nigdy natomiast nie jest miejs­cem, w którym problem może zostać rozwiązany. Roz­wiązanie może nastąpić tylko w świadomości. I tak każdy proces chorobowy w naszym organizmie jest jedynie sym­bolicznym przetworzeniem problemu, a wyciągnięte z niego doświadczenia zapładniają naszą świadomość. Dlatego też z każdej choroby człowiek wychodzi bardziej dojrzały.

Między cielesnym a psychicznym rozwiązaniem danego problemu zachodzi określony rytm. Jeżeli nie jesteśmy w stanie rozwiązać jakiegoś problemu w świadomości, wówczas używamy ciała jako materialnego środka pomoc­niczego. Nie rozwiązany problem przybiera formę sym­boliczną. Doświadczenia, jakie przy tym zdobyliśmy, wra­cają do naszej psychiki po zakończeniu choroby. Jeśli mimo zdobytych doświadczeń naszej psychice nie uda się uchwycić problemu, wraca on ponownie do naszego ciała, abyśmy mogli zdobyć następne doświadczenia praktyczne. (Nie bez powodu takie pojęcia, jak uchwycić czy sprostać są okreś­leniami bardzo konkretnych postaw naszego ciała!) Ten proces powtarza się tak długo, aż zgromadzimy wystar­czająco dużo doświadczeń, by nasza świadomość ostatecz­nie zdołała rozwiązać istniejący problem lub konflikt.

Omawiam tę sprawę tak wyczerpująco, ponieważ uzmy­słowienie sobie związku między ciałem, a duszą prowadzi do wniosku, którego wcale nie uważamy za oczywisty. A miano­wicie, że ciało nie jest miejscem, w którym może zostać rozwiązany jakiś problem! Cała medycyna tymczasem tak właśnie uważa. Wszyscy, zafascynowani, obserwują to, co dzieje się w ciele człowieka. Usiłują uporać się z chorobami na płaszczyźnie cielesnej (nie biorąc pod uwagę psychiki).

Nic w ten sposób nie wskórają. Człowieczeństwo ma miejsce w świadomości, a odzwierciedla się w ciele. Nieustanne czyszczenie lustra nie zmieni tego, kto się w nim odbija (daj Boże, aby to było takie proste!). Powinniśmy zaniechać poszukiwania w lustrze przyczyn i rozwiązań wszystkich odzwierciedlających się w nim problemów. Używać lustra po to tylko, by rozpoznać samego siebie.

Infekcja = zmaterializowany konflikt.

Ten, kto ma skłonności do zapaleń, jest człowiekiem starającym się unikać konfliktów.

W przypadku choroby zakaźnej powinniśmy zadać sobie następujące pytania:

  1. Jakiego konfliktu w moim życiu nie dostrzegam?
  2. Jakiego konfliktu unikam?
  3. Jakiego konfliktu nie przyjmuję do wiadomości?

Aby znaleźć istotę konfliktu, należy dokładnie zapoznać się z symboliką zaatakowanego narządu lub części ciała.

W kolejnym artykule – system obronny i alergie.

%d bloggers like this: